Zaraz po powrocie do mieszkanka zabrałam się za czytanie –
doskonale wiedziałam, że nie zostało mi wiele czasu na naukę, mając na uwadze
rozkład egzaminów, które zaczynały się w najbliższym czasie. Był to ostatni dzwonek
na przewertowanie podręczników, powtórki materiału i ostatnie ćwiczenia, które
mogły dać mi lepsze oceny, niż te, które pierwotnie zakładałam. Czas przeciekł
mi przez palce i kiedy spojrzałam na zegarek, była już prawie 21.00 czasu Los
Angeles, co oznaczało, że mama jest w domu. Na początku długo nie mogliśmy
przywyknąć do różnic czasowych i rodzice dzwonili do mnie w weekendy, kiedy był to dla mnie środek
nocy. Ostatecznie nauczyliśmy się, jak rozplanowywać czas i teraz o wiele
łatwiej było nam ze sobą się kontaktować. Piątek był tym dniem, który wybrała
jako zupełnie wolny, więc niezbyt długo się zastanawiając, włączyłam laptopa.
Była dostępna na Skype!
Musiała akurat korzystać z komputera, ponieważ już kilka
minut później usłyszałam sygnał przychodzącej rozmowy. Poprawiłam tylko włosy i
zapaliłam jaśniejsze światło, odbierając.
- Cześć, kochanie. – z mamą zawsze rozmawiałyśmy po
hiszpańsku, ale Clara, moja siostra, koniecznie chciała ćwiczyć swój angielski,
więc kiedy miałyśmy chwilę, starałam się nie używać przy niej naszej ojczystej
mowy. Oczywiście nie dotyczyło to sytuacji kryzysowych, lub kiedy nie rozumiała
– bądź nie pamiętała – jakiegoś słowa lub wyrażenia.
- Cześć, co tam u was?
- Nie jest źle, chociaż szaleje kryzys i od kilku dni ciągle
widzę na ulicach strajki młodych w podobnym wieku co ty. Obawiam się, że gdyby
nie to, że jesteśmy z Aną przyjaciółkami – tak, mama myślała o swojej szefowej,
wspaniałej kobiecie, u której czasem spędzałyśmy babskie wieczory, popijając
sangrię i długo rozmawiając – już dawno temu straciłabym pracę. Ostatnio
mieliśmy w biurze czystki…
- A tatuś? – szczerze mówiąc, bałam się o niego. Nie był już
tak młody i praca, którą wykonywał, stawała się dla niego coraz trudniejsza.
Może i kiedyś doskonale czuł się w terenie, kontrolując, żeby wszystkie
dokumenty, artykuły i materiały docierały na czas na biurko szefostwa, tak po
zdiagnozowaniu u niego cukrzycy na krótko po moim wyjeździe choroba wywróciła
życie naszej rodziny do góry nogami. Musiał zacząć na siebie uważać, zwolnić,
przynajmniej do momentu, kiedy nauczy się żyć z koniecznością regularnego
kontrolowania poziomu cukru, a co najważniejsze, zmienić dietę… Chociaż było to
bardzo trudne, zważając na jego upodobania kulinarne, posłuchał się
specjalistów. Poza tym jego bezpośredni przełożony poszedł mu na rękę,
zgadzając się na nieco inny rytm normalnego dnia pracy taty i częstsze przerwy,
niż w wypadku innych pracowników.
- Czuje się już znacznie lepiej, leki, które przyjmuje,
działają, więc lekarz powiedział, że prawdopodobnie nakłucia nie będą
konieczne. Niedługo znów idziemy na wizytę i badania kontrolne.
- To dobrze. – westchnęłam. Cieszyłam się, że stara się dbać
o siebie, pomimo tego, co się zdarzyło.
- Słoneczko, nie martw się, dajemy sobie tutaj radę. Naprawdę.
– posłała mi pocieszający uśmiech. – A ty, jak sobie radzisz?
- Niedługo mam egzaminy. Mamuś, mam pewne pytanie… -
mruknęłam.
- Pytaj, po to jestem.
- Wyobraź sobie, że przez przypadek poznałaś kogoś, po czym
trafiłaś na niego kolejny raz. Nie jest zły. Ani nie wydaje mi się
niebezpieczny. – pokręciłam gwałtownie głową, widząc, jak blednie.
W jej
pamięci również zarysował się obraz, kiedy mnie przy niej nie było. – To nie
tak, jak myślisz. Tu jestem bezpieczna. – uśmiechnęłam się. Cóż, miałam powód.
Może i do tej pory strach za każdym razem sprawiał, że nie byłam w stanie
wydusić z siebie słowa, to jednak w J. było coś, co pozwalało mu zaufać.
- Proszę cię tylko o jedno: uważaj, córeczko. Wiem, że ci
zależy, ale… nie spiesz się. To przyjdzie z czasem, żeby poznać człowieka,
trzeba spędzić z nim znacznie więcej czasu.
- Mamo, a ty z tatą? Wystarczyło jedno przyjęcie, a potem
chodziliście zadurzeni w sobie po uszy! – wyciągnęłam z rękawa broń, która była
chyba najskuteczniejszą, czyli prawdziwą historię rodzinną. – To nie jest tak,
jak myślisz: on zaproponował mi chyba… pracę.
- Stałą pracę?
- Wygląda na to, że tak… Ale nie wiem, co mam zrobić,
powinnam zostać, czy wrócić do was, do domu?
- Kochanie… - mama się uśmiechnęła. – Powiem ci samą prawdę:
jeśli chcesz być jedną z tych młodych osób, które albo maszerują ulicami
miasta, albo koczują na Puerta del Sol, możesz wrócić. Ale… jeśli chcesz być
tym, kim pragniesz, czyli wspaniałym fotografem, wątpię, że znajdziesz tu dla
siebie miejsce.
- Mogę pokazać ci moje zdjęcie?
Cały czas miałam na karcie pamięci zapisaną fotografię z
zajęć, bo nigdy nie usuwałam swoich prac tuż po zgraniu. Pamiątki mojej pracy
zawsze zbierałam dopiero w domu, na własnego laptopa.
- Jasne, pokaż.
Przypięłam kablem lustrzankę, szukając tej jednej fotografii
z przysypiającym Jaredem. Kilka kliknięć i już wysyłało się falą przez cały
ocean, pół minuty później lądując na komputerze mamy. Nie czekałam długo na jej
reakcję, za ocenę wystarczyły mi szeroko otwarte ze zdziwienia usta i
spojrzenie, wbite w wizerunek śpiącego.
- I o tym właśnie mówię! Cudowne zdjęcie.
- Dziękuję. Nie zdaję egzaminów z fotografii właśnie za nie.
- Gratulacje! Nia, czy ten mężczyzna to człowiek, o którym
mi opowiadałaś?
Mamo, mamo, jak ty idealnie mnie znasz… Zdecydowanie za
dobrze.
- Tak. – kiwnęłam głową z delikatnym uśmiechem, malującym
się na twarzy. Cóż, nie umiałam inaczej zareagować, widząc jeszcze raz to samo
zdjęcie. Może po prostu nie doceniałam tego, co jestem w stanie zrobić z moim
aparatem?
- Pozwolisz, że będę szczera? Na pierwszy rzut oka wygląda
mi na uczciwego człowieka i jeśli ty sama tego chcesz, nic nie stoi na
przeszkodzie. Jeśli masz być szczęśliwa w Stanach, zostań tam tak długo, jak
będzie to konieczne. Przecież już i tak się tam zadomowiłaś…
- Dzięki, mamo. Ale czy nie tęsknicie za mną?
- Skarbie, oczywiście, że tęsknimy, ale jeśli masz spełniać
swoje marzenia, jesteśmy przecież w stanie znieść rozłąkę. Przepraszam cię, ale
muszę wyjść, bo niedługo zamkną mi nasz sklep eko, nie wiem, czy pamiętasz, ale
u nas są przerwy w pracy. – szeroko się uśmiechnęłam, wspominając wpadki, jakie
popełniałam na samym początku roku… Nie umiałam wytrzymać popołudniowych zajęć,
przysypiając na wykładach, ponieważ przywykłam do długiej przerwy na obiad w
ciągu najgorętszych godzin.
- Mamuś, dzięki za rozmowę. Trzymajcie się ciepło, ucałuj
ode mnie tatę i zduś Clarę.
- Masz całusy od nas wszystkich. Aha, prawie bym zapomniała,
ciocia Conchi cię pozdrawia i również prosiła, żeby cię od niej uściskać.
Ostatnio rozmawialiśmy nawet o tym, że chcieli z Juanem polecieć do Los Angeles
na urlop.
- Dziękuję, ucałuj ją też ode mnie. Jak będziesz wiedziała
coś więcej, daj mi znać, chętnie się z nimi zobaczę.
- Oczywiście, córeczko. Dzwoń do nas czasem.
Kiedy wyłączyłam Skype’a, czułam, że z serca spadł mi
kamień, który nosiłam na nim od rana. Nadal nie byłam do końca pewna tego, co
powinnam zrobić, jednak rozmowa z mamą i wizja rzeczywistości, jaką sobie
uświadomiłam, spowodowała, że nie chciałam wracać do miejsca, w którym prawdopodobnie
miałabym tylko kłopoty. Zresztą, kto by mnie zatrudnił? Owszem, mogłam
skompletować moje portfolio wyłącznie ze zdjęć, zrobionych podczas kursu,
jednak wiedziałam, że to zdecydowanie za mało, żeby próbować dostać się do
jakiegoś dobrego studia.
Wpisałam w Google hasło Jared
Leto. Cóż, miałam święte prawo, żeby wygooglować go sobie, aż do tej pory
nie mając najmniejszego pojęcia, kim jest. Zupełnie nie trzymał się w kręgu
moich zainteresowań… Ale było tych wyników! Wyglądało na to, że pracowałam z
człowiekiem ze świecznika, nawet o tym nie wiedząc… Cóż, pozostaje mi mieć
tylko nadzieję, że nie uraził się, kiedy prosiłam go o takie zmiany.
Aktor, muzyk, kompozytor – rzeczywiście, nie kłamał,
opowiadając mi o sobie; reżyser, artysta rysunku, model, w dodatku z
wieloma nagrodami na koncie, w tym Oscarem i Złotym Globem za dość specyficzną
rolę w Dallas Buyers Club… Grał
transseksualistkę, Rayon. Długo czytałam artykuły na jego temat, biografię,
informacje o jego zespole, o którym wcześniej nie miałam pojęcia, aż do
momentu, kiedy natknęłam się na jego rozmowę z dziennikarzem o przygotowaniach
do roli. Nie… Święta Eulalio, czy ten człowiek próbował się zabić? W
dzisiejszych czasach post wymaga bardzo silnej woli i zdrowia, a on
najwyraźniej postawił wszystko na jedną kartę. To mogło wyjaśniać, czemu był
nieco śpiący, a jednocześnie tak szczupły, wręcz zbyt chudy, jak na moje oko.
Kiedy zerknęłam na recenzje filmu, wszyscy krytycy zachwycali się realizmem, z
jakim on i jeszcze jeden aktor, którego kojarzyłam z jednej ze scen w filmie Wolf Of Wall Street, przedstawili
wydarzenia, panujące w grupach osób, walczących z AIDS.
Byłam tym bardziej dumna, że mogłam poznać tak wyjątkowego
człowieka w takich okolicznościach. Pomimo tego, że był sławny, nie wydawał mi
się tak zadufany w sobie, tak egocentryczny, jak wiele innych gwiazd, a
zupełnie normalnym, interesującym mężczyzną.
- Olga? – wyszłam z pokoju, cicho się odzywając.
- Jestem. – odparła ze swojej sypialni.
- Mogę wejść? – zajrzałam, stojąc na progu. Moja rosyjska
koleżanka akurat przeglądała notatki ze swoich zajęć, skrobiąc coś ołówkiem na
czystej kartce.
- Jasne, nie krępuj się. Siadaj. – wskazała mi na krzesło
nieopodal biurka.
- Jak tam z twoim projektem?
- Coraz bliżej. Ostatnio myślałam nad tym, co mam
zaproponować Siergiejowi. Obejrzysz? – wyciągnęła z szuflady plik spiętych
stron, wręczając mi je. Na każdej była wydrukowana sylwetka człowieka z różnymi
kompozycjami wzorów. Olga inspirowała się zarówno kulturą inkaską, jak i
przepięknymi hawajskimi kwiatami. Zauważyłam też wzór oparty na złotej,
połyskującej farbie i innych lśniących kolorach.
- Kiedy wyjeżdżasz?
Musiałam zadać to trudne pytanie. Nie wiedziałam, kiedy
powinnam przygotować się na samotne mieszkanie…
- Na pewno nie będę mogła pozwolić sobie na zwłokę. Wiesz,
już i tak nadwyrężyłam cierpliwość Siergieja, więc nie jestem pewna, ile czasu
po zakończeniu pozostanie mi na przygotowania. Jeśli zarządzi, że od razu, nie
będę miała innego wyjścia; jeśli natomiast jeszcze trochę będzie skłonny
zaczekać, chętnie spędzę z tobą trochę wakacji. – Olga pokiwała głową,
uśmiechając się. Cóż, taka informacja, choć nieco niejasna, rzucała inne
światło na sprawę.
- Pamiętasz, że trzeba zapłacić za czynsz?
- Spokojnie, zostało nam jeszcze trochę czasu.
----------------------------------------
Proszę, powiedzcie mi, czy przypadkiem nie zaczynam przynudzać? Tego obawiam się najbardziej, wiedząc, że już niedługo będę musiała znaleźć sposób na wciśnięcie wszystkiego, co sobie zaplanowałam w kalendarz...
Ufam, że jeszcze nie jest aż tak źle.
Jak zwykle proszę o słowo komentarza, opinii, sugestii - są dla mnie niezmiernie ważne :)
S.
O, fan fiction! Kiedyś, na przełomie liceum i studiów, pisałam podobne rzeczy. Część z nich wciąż zalega w moich szufladach. Przyjemnie się czyta - będę odwiedzać Twój blog. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :)
UsuńBardzo się cieszę, że zajrzałaś i polecam się na przyszłość :)
S.
c:
OdpowiedzUsuń:)
UsuńS.
Chciałam zapytać, czy wznowisz kiedyś opowiadanie 'Fight for revival'. Kocham je i tęsknie za nim. Jedno z najlepszych jakie czytałam. Zakończyłaś w takim momencie. Mam nadzieję, że jeśli kiedykolwiek je wznowisz to będzie to niedługo.
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie również bardzo lubię ;3 Świetny rozdział.
Kocham twoje pisanie <3
"Fight for revival" nie jest opowiadaniem moim, aczkolwiek również je uwielbiam :D
UsuńAutorką jest Karina, więc proszę, nie przypisuj mi jej zasług :)
Dziękuję, że zechciałaś zajrzeć na mojego bloga i cieszę się, że ci się podoba :)
Pozdrawiam,
S.
Jeśli znasz Karinę ;) Mogłabyś ją zapytać kiedy będzie?
UsuńNie ma zaco ;3 Czekam nn ;D
Tego nie wie nikt...
UsuńMyślę, że jeśli wróci do pisania, na pewno sama nam wszystkim to zakomunikuje.
S.
Rozdział jest miły i przyjemny, ale trochę brakuje mi jakiejś akcji, może liczyłam trochę, że Jared pojawi się nie tylko jako obiekt rozmów czy wyników w Google. Ale wiem, że dobrze piszesz i z pewnością szykujesz coś fajnego, dlatego jestem gotowa na to poczekać :)
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i mnóstwa pomysłów, a także zapraszam do siebie na ETF po nowy rozdział.
Pozdrawiam, C.
Dziękuję :)
UsuńJared... naprawdę go nie zabraknie, tylko musisz uzbroić się w cierpliwość :)
Już niedługo wróci w całej swej okazałości :)
Wena oczywiście się przyda, jak zwykle zresztą :)
Pozdrawiam,
S.
Jak zawsze świetnie. Stosunki Nia - mama są genialne, dobrze że są takimi przyjaciółkami i mogą porozmawiać o wszystkim :")
OdpowiedzUsuńHaha, no wreszcie go wygooglowała! Najwyższy czas XDD
Nie przynudzasz, jeszcze nie jest tragicznie, haha, spokojnie. Dam ci znać, jeśli usnę przez ekranem XD
Jest jak zawsze super, więc czekam na nowy, dodawaj go szybciutko i życzę ci mnóstwa weny, przede wszystkim w nadchodzącym wielkimi krokami roku szkolnym :c
pozdrawiam! ♥
Dziękuję :D Wena się przyda, szczególnie w roku akademickim :)
UsuńNia skądś musiała wiedzieć, na kogo trafiła, w dodatku dwa razy pod rząd :)
A za informowanie dziękuję - to będzie dla mnie sygnał, żeby zacząć myśleć :)
S.