piątek, 5 września 2014

Beginning of something new

Wieczorem…

Olga stała przed lustrem, poprawiając coś, co zostało nazwane „sukienką”, jednak w rzeczywistości przypominało bardziej zszyte ze sobą trzy czy cztery kawałki lśniącego, złotego materiału, kompletnie nie zasłaniającego ramion i sięgającego do połowy uda. Trzeba było przyznać, że Olga miała naprawdę szczupłe nogi, jednak ja nie ubrałabym czegoś tak powycinanego. Na ramieniu miała zawieszoną niewielką torebkę kopertówkę, a stopy ukryła w wysokich chyba na dwanaście centymetrów szpilkach, lśniących podobnie jak jej strój.

- Wrócę koło pierwszej. Jesteś pewna, że nie chcesz ze mną iść? – pożegnała się ze mną, stojącą w piżamie w rowery na środku salonu, przytulając do siebie. Kiedy nosiła buty na obcasie, czułam się jeszcze niższa, niż w rzeczywistości jestem… Mój metr sześćdziesiąt czy sześćdziesiąt pięć wzrostu jednak robił sporą różnicę.
- Nie, odpocznę, poczytam coś, posiedzę na Internecie, a ty pędź, baw się i poznaj kogoś fajnego.
- Nia, Nia… kiedy uda mi się cię gdzieś wyciągnąć z tej twojej samotni?
- Nie wiem. Idź, zamknę za tobą.

Olga bardzo powoli wyszła na korytarz klatki schodowej, przyzwyczajając się do większej niż zwykle wysokości, machając mi ręką i powoli schodząc na dół. Ja natomiast zamknęłam drzwi na klucz, po czym zajrzałam do jej pokoju, w którym zostawiła zapalone światło. Kiedy weszłam, szukając włącznika, zobaczyłam zapakowaną częściowo walizkę na wyjazd, ze ścian zniknęły zdjęcia Olgi, a na parapecie nie stały już jej figurki. Na biurku natomiast leżało luzem kilka kartek. Zwykle nie jestem wścibska, ale wiedziałam, że Olga nawet się nie zorientuje, jeśli zerknę w jej papiery. Wydruk maila, w którym Olga dowiadywała się, że zaraz po powrocie do Rosji zaczyna pracę, notatki o godzinach autobusów na lotnisku w Moskwie, niewielka mapka części bezcłowej LAX i jakaś notka.

Nie zaglądałam do niej, nie wiem nawet, po co się tym interesowałam. Wychodząc, zgasiłam światło, wracając do mojej sypialni i wskoczyłam pod kołdrę, biorąc zaczytany prawie na śmierć egzemplarz „Stu lat samotności” Marqueza, po raz kolejny chcąc przeczytać jedną z moich ukochanych lektur.
Nie wiem, ile czasu spędziłam na czytaniu, ponieważ dobiegły moich uszu dziwne dźwięki pokasływania, połączone z stukotem obcasów. Kiedy po cichu podeszłam do drzwi, zerkając przez judasza, zobaczyłam pochyloną Olgę z włosami w absolutnym nieładzie, sukience i podartych, zalanych czymś rajstopach. Otwarta torebka zwisała jej mizernie z ramienia, huśtając się do przodu i tyłu.

- Nia… - moja przyjaciółka wychrypiała, owiewając mnie zapachem jakiegoś koktajlu, gdy tylko otworzyłam jej drzwi.
- Olga, coś ty robiła w tym klubie? – załamałam ręce, widząc, w jakim jest stanie. Była do reszty pijana, zataczając się. – Chodź, ściągniemy z ciebie te buty, rajstopy i położymy do łóżka. Musisz odpocząć.
Zaprowadziłam ją do jej pokoju, wcześniej przesuwając walizkę i odsuwając na bok kołdrę, po czym pomogłam pozbyć się jej reszty niepotrzebnych fatałaszków. Kiedy wreszcie udało mi się ją posadzić, mamroczącą coś pod nosem bez ładu i składu, usiadłam przed nią, delikatnie zmywając z jej twarzy makijaż.
- Idź spać, musisz odpocząć. – pomogłam jej położyć się na poduszce i już po chwili usłyszałam jej ciężki, lekko świszczący oddech. Zgasiłam lampkę, wracając do mojego pokoju, w którym również zgasiłam światło, odwracając się na bok i zasnęłam.

Kiedy obudziłam się rano, słońce za oknem stało już wysoko, nawet zbyt wysoko, jak przystało na poranek, więc zerwałam się z łóżka, wołając:
- Olga, śpisz?
Kiedy zajrzałam do jej pokoju, był zupełnie pusty, wywietrzony, a zegar, wiszący na ścianie wskazywał południe. Święta Eulalio, ile ja spałam! Kiedy wyszłam do salonu, rozglądając się, gdzie mogły zniknąć jej rzeczy, zobaczyłam leżącą na stole kartkę.

Droga Niu!

Przepraszam, że nie pożegnałam się z Tobą, ani wcześniej niczego ci nie powiedziałam, ale musiałam wracać do Moskwy wcześnie rano pierwszym możliwym lotem. Tak wyszło z powodu Siergieja. Jestem wdzięczna losowi, że mogłam cię poznać i dzielić z Tobą przez cały ten rok nasze małe gniazdko. Kurs był wyjątkową przygodą, jak sądzę, zarówno dla mnie, jak i dla ciebie. Jest mi przykro, że zostawiam cię w takich okolicznościach, jednak ostatnie fundusze, które posiadałam ze stypendium, musiałam wyłożyć w ostatnim momencie na bilety lotnicze do kraju i nie byłam w stanie dołożyć się do opłaty za mieszkanie. Mam nadzieję, że dasz sobie radę przez najbliższe tygodnie sama, ponieważ ja nie jestem w stanie już Ci pomóc.
Jeszcze raz przepraszam,

Olga.

Bolało mnie to, że stanęłam przed takim koszmarem. Dziewczyna, którą uważałam do tej pory za przyjaciółkę, stała się dla mnie momentalnie jak obca, lepiej, wręcz nieprzyjemna, wroga mi osoba. Zostawiła mnie w takiej sytuacji z sekundy na sekundę… Już i tak miałam trudności z utrzymaniem się na powierzchni, ponieważ resztki pieniędzy ze stypendium topniały ostatnimi czasy w zastraszającym tempie – kupiłam trochę nowych ubrań, kosmetyki i inne potrzebne rzeczy na krótkie wakacje, które planowałam, a mój portfel powoli stawał się coraz cieńszy, z czego zupełnie nie zdawałam sobie sprawy aż do teraz, gdyż Olga wróciła już do siebie, a teraz w dodatku nie zanosiło się na to, że przez najbliższe tygodnie pojawi się kolejny sublokator, który razem ze mną pokryłby na spółkę koszty naprawdę wysokiego czynszu...Cóż, właściciel życzył sobie naprawdę dużą kwotę, ale przynajmniej nie musiałyśmy same wykładać pieniędzy na umeblowanie i wyposażenie. Nie sądziłam, że rzeczywistość okaże się tak trudna. Nie chciałam przy tym korzystać z pomocy rodziców, wiedząc, że mają jeszcze na głowie Clarę, chorobę ojca – niestety, ale leki, które przyjmował, nie należały do najtańszych - i trudności na miejscu. Musiałam jakimś sposobem zapłacić za pokój, który nie był już finansowany przez uczelnię, zaopatrzyć się w jedzenie i inne potrzebne mi rzeczy, które wcześniej dzieliłyśmy kosztami na nas dwie, a poza tym zainwestować w bilet autobusowy, inaczej czeka mnie codzienne spacerowanie do miejsc, w których mogłabym podjąć jakąkolwiek pracę, choćby i kelnerki, w desperacji zgodziłabym się nawet na szorowanie naczyń, ale w klimacie LA zdawałam sobie sprawę, że docierałabym na miejsce nie jako profesjonalistka, a spocony szczurek z wiszącymi, mokrymi kosmykami. Musiałam znaleźć pracę. Musiałam!

Powoli zaczęłam się przebierać, wiedząc, że nie mogę spędzić całego dnia w piżamie.
Owszem, wzbraniałam się przed skorzystaniem z propozycji Jareda, jednak wiedziałam, że prędzej czy później będę musiała zwrócić się do kogoś o pomoc. Lub wrócić.

Przez cały ten rok poczułam, jak po części spełnia się mój amerykański sen i nie chciałam, by skończył się tak prędko. Cały czas miałam przecież w portfelu tą karteczkę… Cóż, raz kozie śmierć. Wyciągnęłam z kieszeni torby, wiszącej na wieszaku telefon i portfel, siadając na kanapie i wybierając numer. Po kilku sekundach usłyszałam kobiecy, melodyjny głos.

- Dzień dobry, The Hive, z tej strony Emma Ludbrook, w czym mogę pomóc?
Przez długą chwilę trzymałam telefon przy uchu, nie wiedząc, co mam powiedzieć.
- Halo? Czy mnie słychać? W czym mogę pomóc? – głos kilkukrotnie się powtórzył.
- Dostałam ten numer z prośbą o kontakt. – cicho się odezwałam, nadal wątpiąc w to, czy dobrze robię.
- Kto panią skierował i w jakiej sprawie? – przez moment nie wiedziałam, jak powiedzieć o Jaredzie, „pan”, czy może po prostu po imieniu. Nie, druga opcja odpada, nie znałam go na tyle długo, by móc się tak spoufalać.
- Chodzi o aplikację, dostałam tą informację od pana Leto. Nazywam się Nia Fallon.
- Proszę chwileczkę zaczekać. – usłyszałam stukot słuchawki odkładanej na stół, gdyż połączenie się nie urwało, a po chwili wyraźnie dyskutujące ze sobą dwie lub trzy osoby. Zaledwie kilka sekund później usłyszałam śpiewny, znany mi już męski głos.

- Nia? Czy to na pewno ty?
Ale ten mężczyzna brzmiał przez telefon, święta Eulalio, toż to same emocje.
- Tak. – szepnęłam nieśmiało.
- Wspaniale. – w tym jednym słowie usłyszałam wyraźną radość. – Mam przez to rozumieć, że się zdecydowałaś?
- Myślę, że tak. – jednocześnie pokiwałam głową, myśląc nad podjętą przeze mnie decyzją. Czy mądrze postąpiłam, decydując się na coś tak ryzykownego w momencie, kiedy dopiero miałam rozpocząć swoją karierę zawodową?


- Nawet nie wiesz, ile sprawiłaś mi tym radości. Będę u ciebie niedługo. Do zobaczenia. – połączenie się urwało, pozostawiając mnie w stanie głębokiego szoku, tak, jakby J. w zastępstwie angielskiego wyraził się właśnie w świńskiej odmianie łaciny… 

Skąd on, do jasnej ciasnej, wie, gdzie ja mieszkam? Pospiesznie rzuciłam się do sypialni, zbierając rozrzucone ubrania, drobiazgi i ułożyłam książki na półce, po czym wróciłam do wspólnego saloniku, układając poduszki na sofie, wygładzając obrusik na stole, przygotowując szklanki, karton soku – nie wiedziałam, czy jest sens, żebym przygotowywała szybkie ciasteczka, zresztą nie znałam nawet jego gustów i upodobań poza zamiłowaniem do herbaty - i zerkając dookoła, czy wszystko znajduje się w mojej skromnej siedzibie na miejscu. 
Nim przysiadłam na kanapie, czekając, przelotnie zerknęłam jeszcze w lustro, szczotkując ciemne, długie włosy i poprawiając koszulkę, którą miałam na sobie. Musiałam dobrze wyglądać, nie chciałam sprawić, by zraził się do mnie, widząc mnie kompletnie nieprzygotowaną.

-----------------------------------------
Witajcie, 
Mam nadzieję, że pierwszy tydzień szkoły minął Wam dość znośnie :)
W związku z tym, że wyjeżdżam jeszcze na krótkie wakacje, rozdział publikuję dziś, a kolejny pojawi się w przyszły piątek.
Enjoy.

Każde słowo komentarza bardzo pomaga Mr. Wenowi się uaktywnić, tajemnicą poliszynela jest fakt, że ostatnio pisałam dwie lub trzy godziny pod rząd, co dało naprawdę sporo ciekawych efektów, ale więcej Wam nie zdradzę.
Buziaki,
S.

8 komentarzy:

  1. Zapowiada się bardzo dobrze. Jared taki wesoły, Nia taka wystraszona. Mam nadzieje że wytrzymam do piątku. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jared ma wiele powodów do bycia zadowolonym z decyzji Nii, ale to wyjaśni się później :)
      Na pewno wytrzymasz :)
      S.

      Usuń
  2. W końcu nadrobiłam! Wybacz, miałam małe zaległości, ale teraz już cały czas będę na bieżąco! :p
    Jest super! Bardzo polubiłam Nię, jest cudowna. I jak dobrze, że odważyła się zadzwonić! :D
    Mam wrażenie, że teraz będzie jeszcze ciekawiej, więc czekam z niecierpliwością na następny! ♡
    @shinodofremia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję,że zajrzałaś,nawet nie wiesz,jak zrobiło mi się miło z tego powodu :)
      Mam nadzieję,że będzie ciekawie,bo w życiu Nii szykuje się poważna rewolucja :)
      S.

      Usuń
  3. O rany, co ta Olga wyprawia? .__. zawiodłam się na niej, powinna uprzedzić przyjaciółkę o wyjeździe :(
    Ale jakżeby można było zapomnieć o propozycji pana Leto! XD jak to dobrze, że Nia zadzwoniła, czuję, że już niedługo zacznie się robić coraz ciekawiej!
    Naprawę cieszę się, że masz pełno pomysłów i wenę, bo to ważne <3 więc cóż, życzę udanego odpoczynku i czekam do piątku! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olga jak to Olga, również zgadzam się z Tobą,że powinna Nię uprzedzić,ale... dlaczego stało się właśnie tak, to również nie pozostanie bez wyjaśnienia :)
      Dziękuję, na pewno będzie to dla mnie dobry czas, dodam, że dziś wymyśliłam kolejną scenę ;)
      S.

      Usuń
  4. Troche późno komentuje, ale przeczytałam juz kilka dni temu i najzwyczajniej zapomniałam. No to tak: nie cierpię takich ludzi jak Olga, którzy zostawiają na lodzie bez uprzedzenia. Podejrzewalam, że cos skłoni Nię do przyjęcia propozycji Jareda i oczywiście chwała jej za to, że się zgodziła :) czyżby szykował się romans z szefem? :33 nic wiecej nie mowię.
    Jak zwykle życzę weny i jak najwiecej czasu na pisanie (:
    Pozdrawiam, C.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za parę słów :)
      Co do romansu, zacytuję klasyka: "nie mogę ani tego potwierdzić, jak i zaprzeczyć", tak więc jak wszyscy inni ze mną na czele musisz uzbroić się w cierpliwość :)
      Gdyby nie Olga, wątpię, czy Nia sama z siebie zdecydowała się zadzwonić do The Hive...
      Kolejny rozdział za chwilę :)
      S.

      Usuń

Czytasz? Proszę, skomentuj, to naprawdę pomaga :)