piątek, 19 września 2014

Life luggage is waiting

Z niedowierzaniem wstałam z kanapy, przyglądając się Jaredowi z góry. Opierał się jakby nigdy nic o kanapę, czekając, aż coś zrobię lub wreszcie ruszę się z miejsca. Czy on wyobraża sobie, że rzucę wszystko i przeprowadzę się? Jak mam to wszystko załatwić, rozwiązać wszystkie formalności, szczególnie te urzędowe? Co ze zmianą zameldowania, adresu zamieszkania, poinformowaniem ubezpieczalni o przeprowadzce? Na to wszystko potrzeba czasu, którego w tym momencie zdecydowanie nie posiadałam.

- Naprawdę, moja droga, nie żartowałem. Przyjechałem Mercedesem, ma naprawdę pojemny bagażnik, więc myślę, że wszystko bez problemu do niego zmieścimy. Potrzebujesz pomocy?
- Nie… - odparłam z niedowierzaniem. Chyba... Jak mogłam właśnie tak zareagować, wiedząc, że wkrótce mogą z tego powodu pojawić się w moim życiu ogromne problemy? – Dam sobie radę sama. – rzuciłam, wchodząc do sypialni. 

Ten maleńki pokoik stał się dla mnie miejscem, w którym spędzałam większość mojego czasu, przez co zdążyłam się już przyzwyczaić do jego układu. Wyciągnęłam z dna szafy spięte ze sobą walizki, wykładając całość na łóżko i otwierając, po czym zajęłam się pakowaniem na samym dnie warstwy książek, butów, które mogłam przycisnąć innymi rzeczami oraz najgrubszych, zimowych ubrań. Kiedy już pozbierałam swetry i kurtkę, zaczęłam układać na nich inne ubrania: dżinsy, eleganckie bluzki, ściągnięte z wieszaków, które poskładałam w kostkę i ułożyłam jedne obok drugich… Dobrze, że miałam tym razem nieco więcej przestrzeni na zapakowanie wszystkich moich skarbów. Zostawiając szeroko otwartą walizkę, zajęłam się pakowaniem plecaka, który leżał pod biurkiem. Włożyłam do niego laptopa, myszkę, kilka notatników, piórnik i inne drobiazgi. Ze ściany ściągnęłam jeden z rysunków, który oprawiłam w plastikową antyramę i ostrożnie owinęłam go w granatową bluzę, nie chcąc go zniszczyć. Kiedy tak krążyłam po pokoju, zbierając moje rzeczy, zobaczyłam Jareda, opierającego się o framugę drzwi i trzymającego w ręce szklankę soku.
- Proszę, powinnaś się napić.

- Dziękuję. – przyjęłam szklankę, duszkiem wypijając jej zawartość.
- Może jednak ci pomogę?
- Dobrze. – postanowiłam się przełamać. – Mógłbyś zabrać ten wiklinowy koszyk i sprawdzić, czy w środku jest torba z uczelni i mój aparat? Ja szybko pozmywam.
-Oczywiście, bez narzędzia pracy nawet cię stąd nie wypuszczę. – zgrabnie przeszedł pomiędzy mną i walizką, zabierając z półki dwie malowane na biało plecionki, które wyniósł do salonu i postawił na stole. Po chwili, myjąc szklankę i talerzyk po nader późnym śniadaniu, usłyszałam głos.
- Masz tu dwa nierozpakowane obiektywy do Canona, filtry, aparat w etui, kabel USB i kilka kart pamięci, a w drugim pospinane koszulki, to wszystko? – głośno odezwał się, patrząc w moim kierunku.

- Tak! – odparłam, biorąc w rękę podłużne pudełko, niosąc je do pokoju. – Jeszcze to.
- Statyw? Rzeczywiście, uczelnia się w tym roku wykosztowała na fotografów, Carmen wspominała o tym, kiedy rozmawialiśmy.
- Kto to jest? – wyraz mojej twarzy musiał być naprawdę zabawny, ponieważ Jared parsknął śmiechem, o mały włos nie wypuszczając z rąk pudełka z obiektywami.
- Twoja nauczycielka, profesor Stellar.
- Znajome imię. Typowo hiszpańskie. – mruknęłam.
- Znajome czy nie, to ona maczała w tym palce.

Nie spoglądając na długowłosego, uśmiechnęłam się pod nosem. Owszem, może i maczała palce, ale nie byłam taka pewna tego, czy on przypadkiem również nie miał z tym nic wspólnego…
- Nia? Zaniosę te pudełka do bagażnika, dobrze? – wstał, z lekkością podnosząc koszyki, kiedy spojrzałam na niego. – Przypnę je, więc nic się nie stanie cennej zawartości.
- Jasne. – kiedy zajęłam się wkładaniem do walizki ubrań, które nosiłam od początku wiosny, usłyszałam trzaśnięcie drzwi i kroki na schodach. Była to jedyna rzecz, której nie znosiłam w tym mieszkaniu: jeśli miałam otwarte okno, zawsze szalały w nim przeciągi, co było nie do zniesienia, szczególnie zimą… Nie miałam tak wielu rzeczy, jak mi się zdawało, cóż, limity wagowe w liniach lotniczych powodowały, że nie mogłam zabrać ze sobą tony. Kiedy usłyszałam otwierające się drzwi, krzyknęłam:
- Już prawie skończyłam! Pozabieram tylko rzeczy z łazienki.

Kiedy wyjrzałam z pokoju, chcąc przejść do łazienki po przeciwnej stronie mieszkania, o dziwo, zamiast Jareda w progu stał właściciel kamieniczki, trzymając ręce na biodrach i zastanawiając się, czemu pospiesznie zbieram swoje rzeczy.
- Zamierza pani gdzieś jechać? – spojrzał na mnie pytająco i robiąc parę długich kroków w moją stronę. – Wynajmujący z parteru zadzwonił do mnie, widząc kolejną już dziś wyprowadzkę.
- To nie tak, jak pan sądzi… - natychmiast zatrzasnęłam walizkę, wychodząc z sypialni.
- Widzę zapakowane torby, a ktoś wynosi z mieszkania pani rzeczy. Dla mnie oznacza to tylko jedno: usiłuje pani zwiać. Wzywam policję. – wyciągnął z kieszeni spodni telefon, kiedy do mieszkanka wszedł Jared.
- Proszę zaczekać. – zwrócił się do właściciela swoim śpiewnym, lekko hipnotycznym głosem. – Dlaczego sądzi pan, że moja przyjaciółka – tu wskazał na mnie - usiłuje wyjechać… bez pożegnania?
Przyjaciółka? Ups… to nie zabrzmiało chyba najlepiej.
- Tak jak już wspomniałem, widzę walizki i drugi pokój, wyczyszczony do cna. A rachunek nie został opłacony, więc mam powody do tego, by podejrzewać ucieczkę, w związku z czym przyjechałem, by odzyskać moją należność.
- Ile jest potrzebne? – natychmiast mu przerwał, wyciągając z kieszeni dżinsowej koszuli ku mojemu zdziwieniu cienki, elegancki portfel.
- Jared, nie musisz… - wyjąkałam, widząc, jak go otwiera, powoli wyciągając z niego banknoty.
- Osiemset dolarów, odliczając zaliczkę, którą wpłacę na pani konto – skinął mi głową – więc razem będzie czterysta pięćdziesiąt dolarów. – właściciel momentalnie uśmiechnął się, przyjmując od Jaya pieniądze. – Bardzo dziękuję. Proszę o pozostawienie mieszkania w takim stanie, w jakim zostało pani przekazane. Klucze odbiorę od dozorcy. Dokumentację odbiorę sam z uczelni.

Kiedy właściciel wyszedł, pozostawiając nas samych, złapałam się za głowę. Pieniądze piechotą nie chodzą, mogłam zapłacić jeszcze sama, na to akurat było mnie stać w chwili obecnej, ale najwyraźniej mój pracodawca się uparł.
- Czemu to zrobiłeś? Dziękuję… - dodałam. – Mogłam jeszcze zapłacić sama, miałam taką sumę. – wskazałam na torbę, w której leżała pilnowana przeze mnie jak oka w głowie koperta z gotówką.
- Proszę bardzo. Nie martw się o pieniądze, to może zaczekać, zresztą uznałem, że muszę ci pomóc. Chodź, pomogę ci dokończyć pakowanie. – wszedł ze mną do sypialni, rozglądając się, podczas gdy ja pakowałam ostatnie rzeczy do walizki, na sam wierzch wrzucając skórzaną torbę i dopinając do niej tą mniejszą, podręczną. – Bardzo tu spokojnie.

Cóż, wybrałam tą sypialnię ze względu na kolory: błękit ścian i sufitu, w połączeniu z namalowanymi, śnieżnobiałymi chmurami idealnie przypominał mi odcień granic mojego własnego pokoju w domu rodzinnym.
- Daj mi chwilę. – kiedy skinął głową, poszłam do łazienki, zbierając swoje rzeczy – których nie było zbyt wiele, tylko podstawowe drobiazgi - do granatowej kosmetyczki, którą włożyłam do torby jako ostatnią.

Zaczęłam zapinać walizkę, przyciskając ją z brzegu, jednak zaraz odskoczyła, a zamek cofnął się do pozycji wyjściowej. Cóż, chyba chcę zabrać zbyt wiele rzeczy naraz… Skrzywiłam się, ponownie próbując ją zamknąć, jednak bezskutecznie, ale po chwili zobaczyłam ręce, naciskające na nią i szybko zasunęłam zapięcie, korzystając z cichej pomocy Jareda. Niestety, długowłosy stanął tak, że mogłam się jedynie wyprostować, co skończyło się tym, że wylądowałam dokładnie w jego ramionach. Tylko tego mi jeszcze brakowało.

--------------------------------
Decyzje, które podejmują w tej chwili Nia z Jaredem sprawiają, że wszystko może zmienić się z minuty na minutę, nawet wbrew ich najszczerszym pragnieniom. Jak bedzie wyglądała od tej pory ich relacja?

Pozostawiam Was z tematem do przemyśleń. Mam nadzieję, że zechcecie podzielić się ze mną swoimi opiniami :)
S.

12 komentarzy:

  1. Jeju jak słodko,ale jak dla mnie za krótko. Strasznie podoba mi się to opowiadanie. Nie ma takich glupich akcji ze bohaterka po 2-óch rozdziałach ląduje w łóżku Leto. Wszystko dzieje się powoli ale i tak ciagle chce sie wiecej. Naprawde jestem pod wrażeniem. Duzo weny i oby kolejny pojawił się szybko. �� ~J

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, teraz celowo musiałam napisać dość krótko, ale mam ku temu swoje powody :) Następny rozdział będzie dłuższy, obiecuję :)
      Wszystko pojawi się w swoim czasie.
      S.

      Usuń
  2. A ja mam w głowie Jaya śpiewającego 'You and me could write a bad romance' :D
    A po części jestem zaskoczona tym jak szybko prowadzisz akcję. Wiesz, że wierzę w Twoje pomysły i nie wątpię, że mnie jeszcze zaskoczysz.
    Tak więc weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę szybko, bo jak inaczej, skoro już biedaczynę w to wszystko wrzuciłam? :)
      Mam nadzieję, że nadal będę zaskakiwała, a za życzenia dziękuję, bo Mr. Wen postanowił wywiesić na drwiach karteczkę "nie przeszkadzać". Może to go namówi do współpracy.
      S.

      Usuń
  3. Cudowny rozdział, ale trochę za krótki :) jeszcze przerwałaś w takim momencie . Twoje opowiadanie coraz bardziej mi się podoba . Czekam na nowy , życzę dużo weny :) Zapraszam do mnie http://one-night-of-the-hunterr.blogspot.com/
    Pozdrawiam xoxo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musiałam przerwać akurat tutaj :)
      Będzie się działo :D
      S.

      Usuń
  4. Oo, no no, dzieje się! Jak to dobrze, że Nia jednak się przełamała i jedzie do Jareda, awh!
    On jest tak uroczy, że i can't :3 taki pomoocny i zachowuje się jak prawdziwy gentleman, pozazdrościć takiego XD
    Ciekawe, co będzie dalej, jak Nia wyplącze się z jego objęć iii co będzie, kiedy już dojadą do jej nowego domu! Nie mogę się doczekać kolejnego, życzę całej masy pomysłów, pozdrawiam cieplutko! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Dżentelmen dżentelmenem, ale nie wszystko będzie takie piękne, jak w bajce w stylu "...i żyli długo i szczęśliwie" ;)
      Kolejny fragment tej opowieści #soon ;)
      S.

      Usuń
  5. Jay taki do rany przyłóż, ah <3
    No dzieje się, dzieje. Póki co jest pięknie, wszystko idzie jak po maśle, co oznacza tylko jedno - niedługo nie będzie już tak kolorowo, tak jak to w życiu bywa.
    No cóż, świetny rozdział i czekam na następne.
    Weny!
    Pozdrawiam, C.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, że zajrzałaś :)
      Masz poniekąd rację, niedługo ktoś poważnie nabroi. Ale jak i dlaczego, tego dowiedzą się wszyscy już wkrótce :)
      S.

      Usuń

Czytasz? Proszę, skomentuj, to naprawdę pomaga :)