czwartek, 25 września 2014

Welcome to mystery

- Jesteś strasznie drobna. – przytulił mnie do siebie, obejmując w talii. – Taka drobniutka… - powtórzył z rozmarzeniem w głosie.
- Chodź, musimy to wszystko wynieść. – natychmiast zareagowałam nieco chłodniejszym tonem, wydostając się z jego objęć i łapiąc naraz zapięty plecak, leżący na krześle i skórzaną kurtkę, którą narzuciłam na ramiona, nim założyłam na nie plecak. Co on tak właściwie sądził…

- Wezmę twoją walizkę. – podszedł do łóżka, już biorąc ją w powietrze, kiedy zaprotestowałam.
- Nie. Nie chcę, żebyś zrobił sobie krzywdę, jest ciężka.
- Nia, nie martw się o mnie, jestem silny, chociaż może się tak nie wydaje. – uniósł torbę tak, jakby ważyła tyle, co piórko, wychodząc do salonu. – Widzisz? – uśmiechnął się. – Wzięłaś wszystko? Na parapecie widziałem drzewko bonsai.

- Moja roślinka! – natychmiast zawróciłam się do sypialni, zabierając z parapetu moją ukochaną zieleninę. Może i bonsai było maleńkie, ale nauczyłam się dzięki dbaniu o nie delikatności. – Dziękuję. – cicho się odezwałam, kiedy wychodziliśmy na klatkę schodową, po czym zamknęłam za sobą drzwi na klucz. W sumie, to zamknięcie było w pewien sposób symboliczne: kończyłam pewny etap w życiu, zaczynałam nowy, zmieniałam miejsce zamieszkania… Kiedy zeszliśmy na dół, podeszłam do drzwi jednego z czterech mieszkań na parterze, zajmowanego przez dozorcę, pukając. Po chwili otworzył mi drzwi starszy, posiwiały mężczyzna, uśmiechając się.
- Dzień dobry, oddaję klucze, pan Williams wspomniał, że przyjedzie je odebrać. I jeszcze raz dziękuję za wszystko.

- Oczywiście. Powodzenia, moja droga. Do widzenia. – skinął mi głową, po chwili zamykając za sobą drzwi. Wychodząc z budynku, oddałam niewielką doniczkę długowłosemu i usłyszałam, jak Jared zamyka bagażnik Mercedesa, a chwilę później przechodzi na stronę pasażera i otwiera przede mną drzwi, po czym wsiada za kierownicę i przekręca kluczyki w stacyjce. Kiedy wskoczyłam do auta, zapinając pas i kładąc swój plecak pod nogami, cicho się odezwał.

- Czasami jest taki moment, żeby się rozejrzeć i zrobić krok naprzód, zmienić się i przeobrazić w jeszcze lepszą wersję samego siebie.
- To twój cytat?
- Kiedyś powiedziałem coś podobnego dziennikarzom, a teraz krąży w Sieci razem z innymi moimi słowami, mając dla wielu osób siłę, porównywalną z jakąś świętością. Nigdy nie sądziłem, że słowa, które wypowiem, będą tak ważne dla kogoś innego. Cieszy mnie to jednak, ponieważ mam świadomość, że dzięki temu, co robię i jak żyję, świat może być jeszcze lepszy. – zerknął w lusterko wsteczne, sprawdzając, czy nikt nie jedzie ulicą, po czym wyjechał do przodu, ostrożnie wykręcając koła, tak, by nie uderzyć w auto, stojące przed nim.

Był dobrym kierowcą, omijając popołudniowe korki, które każdego dnia tworzyły się w mieście i już po kilkunastu minutach wjeżdżając do znajomej mi dzielnicy nieopodal wzgórz. Kiedy zaparkował pod białym domem, z wnętrza wyszła starsza ode mnie kobieta, patrząc na samochód. Jared wysiadł, pozostawiając mnie w środku, podchodząc do niej, witając się, po czym zamienił z nią kilka słów. Ciemnowłosa uśmiechnęła się, po czym podeszła, kiedy Jared otworzył mi drzwi, więc uniosłam plecak, wysiadając na zalany betonem podjazd.

- Emma Ludbrook, witaj w The Hive. To ze mną rozmawiałaś, jestem asystentką Jareda. Miło mi cię poznać.
- Nia Fallon. – podała mi dłoń, którą uścisnęłam. – Jared wspominał o pani. – słysząc to, Emma spojrzała na niego pytająco.
- Tak, mówiłem pobieżnie o tobie jakiś czas temu. – Jared pokiwał głową, wychylając się zza otwartego bagażnika, wyciągając z niego moje walizki.
- Proszę pani? – zwróciłam się do Emmy, patrzącej na mnie i Jareda uważnie, przez co czułam się nieco tak, jakbym była prześwietlana. Usłyszałam głośny, pełen radości śmiech, a po chwili Jared znalazł się przy moim boku, kładąc mi dłoń na ramieniu.
- Nia, Nia… W The Hive jesteśmy jak rodzina, wszyscy zwracamy się do wszystkich po imieniu.
- Tak, to prawda. Proszę, po prostu Emma. – pokiwała głową, przytakując Jaredowi. – Chodź, pokażę ci twoje nowe miejsce pracy. – poprowadziła mnie do budynku, pozostawiając Jaya przy samochodzie. Zerkając za siebie przez ramię zauważyłam, jak uśmiechnął się do mnie, lekko unosząc rękę w moją stronę.

Kiedy weszłyśmy przez otwarty, przestronny i niezwykle jasny salon, moim oczom ukazały się przeszklone drzwi, za którymi stało kilka biurek, a na każdym komputer. Przy dwóch siedzieli ludzie: mężczyzna, wyglądający jak mieszkaniec Bliskiego Wschodu i ciemnowłosa, krótko obcięta kobieta.
- Yasir, Diana, poznajcie Nię, naszego nowego fotografa. – zaraz po wejściu Emma zaanonsowała nasze przybycie, podchodząc do siedzących.
- Nia. – uścisk dłoni mężczyzny był… konkretny. Naprawdę, z czystym sumieniem mogłam powiedzieć, że nie przypominał śniętej ryby.
- Yasir. To Diana, pracujemy razem.
- Nia.
- Diana. Miło mi cię poznać, tu jest miejsce dla ciebie. – wskazała na biurko, stojące dokładnie naprzeciwko. Oprócz komputera stała na nim niewielka roślinka przypominająca paprotkę. – Jared wspominał, że robisz naprawdę dobre zdjęcia.
- To coś, co lubię robić, może dlatego wyglądają całkiem dobrze? – odparłam, rumieniąc się.
- Nie bądź taka skromna. Jeśli masz talent, powinnaś go wykorzystywać do granic możliwości, a tu na pewno szybko zostaną znalezione dla ciebie takie.
- Ale tu fajnie… - usiadłam na krześle, obracając się dookoła własnej osi. – Tak nowocześnie. Podoba mi się.
- To nasza kwatera główna, praktycznie centrum wszechświata. Myślę, że będziemy spędzać tu razem naprawdę dużo czasu.
Nagle w pomieszczeniu pojawił się Jared.
- Mogę już zabrać mój skarb? – wyszczerzył się do wszystkich obecnych, a ja, słysząc to porównanie, natychmiast zrobiłam się czerwona, starając się skryć przed spojrzeniem długowłosego. - Nie wstydź się. – skarcił mnie łagodnie, przykucając przy mnie, tak, bym spojrzała w jego oczy. – Nie masz czego, posiadasz ten cudowny talent, czy tego chcesz, czy nie, więc mam powód, by cię tak nazywać. – kiedy się podniósł, uniósł wysoko ręce, przeciągając się. – Chodź, pokażę ci twoją sypialnię i resztę domu. – podał mi dłoń, kiedy wstawałam z nader wygodnego fotela. Kiedy zerknęłam za siebie, zobaczyłam Dianę, szepczącą coś do Emmy.

 Pierwsze plotki… od samego początku musiałam mieć pod górkę. Cóż, takie życie.

Kiedy wyszliśmy z biura, wskazał mi szeroko otwarte drzwi, wykonane ze szkła, przez które widać było błękitny basen, na powierzchni którego pływały różne dmuchane zwierzęta we wszystkich kolorach tęczy. Hmmm… czyżby były tu również dzieci? Mogłabym być nianią, oprócz tego, że robiłabym zdjęcia.
- Jeśli tylko chcesz, możesz z niego korzystać popołudniami. – uśmiechnął się, widząc błysk w moich oczach. Bardzo lubiłam pływać, ale od dawna tego nie robiłam z bardzo prozaicznego powodu: braku czasu. Kiedy uśmiech rozjaśnił jego twarz, poczułam, że jestem w miejscu, w którym powinnam być już od dawna – jak w domu. – Idziemy dalej? – z uśmiechem wskazał na schody. – Aha, jeszcze jedno. – machnął dłonią w kierunku drzwi z ciemną szybą, odbijającą światło – Tam jest nasze studio.

- Jasne. – dałam się poprowadzić na górę, gdzie przy jednej ze ścian stała ogromna, biała perkusja, dookoła której zamontowane były mikrofony, pianino bez jednej z osłon, dzięki czemu widać było wszystkie wykonane z jasnego drewna młoteczki, ściany, wymalowane markerami, całe w napisach, jak pokój małego dziecka; na jednej z nich wisiała fototapeta z różnymi słowami, zapisanymi w rzędach. Stało w nim kilka stołków i długa, nieco wyblakła, niebieska kanapa, umiejscowiona blisko stołu ze szklanym blatem. Na podłodze stał posążek Buddy, trzymający tabliczkę z dużym, czerwonym napisem „evil”, obok niego stos ramek ze złotymi płytami, które minęliśmy jakby nigdy nic, a na podłodze przy jednej ze ścian leżał fragment najprawdziwszych dyb, wyglądających na bardzo stare.

Kombinacja dekoracji: zdjęć, rysunków, grafik, wydruków i całej masy najdziwniejszych przedmiotów sprawiała, że czułam się trochę jak w szkolnym magazynie, w którym zbieraliśmy akcesoria do różnych sesji, ale o dziwo w całym tym szalonym zbiorowisku panował porządek i dziwny, ale oczywisty w zrozumieniu ład.
Jared widział, jak chętnie przyglądam się różnym dekoracjom i przedmiotom, stojącym dookoła, jednak kiedy zrobiłam kilka kroków w stronę perkusji, podszedł natychmiast, interweniując w momencie, gdy chciałam dotknąć jednego z lśniących talerzy palcami.
- Jedna rada: jeśli nie ma w domu Shanna, lepiej nie ruszaj Christiny.
- Christiny? – wyjąkałam – To ta perkusja ma imię?
- Oczywiście. Kiedy masz jakąś rzecz od kilku lat, na pewno czujesz z nią więź. To samo dotyczy bębnów Shannona, jeśli nie wyrazi zgody, nikt nie ma prawa dotykać jego rzeczy, a bębnów w szczególności. Nie chcesz wiedzieć, jak to się może skończyć…
- Przepraszam, nie wiedziałam.
- Mogłaś. Nic się nie stało. – objął mnie ramieniem, prowadząc w drugą stronę. Nagle gwałtownie się zatrzymałam, widząc długi, prostokątny, pomalowany na czarno i najprawdopodobniej pokryty lakierem przedmiot, udekorowany delikatnymi złoceniami, który przywiódł mi na myśl nic innego, a tylko… trumnę. Z zakłopotaniem spojrzałam na konstrukcję, na której stało kilka czaszek.
- A, trumna. – lekko uniósł kąciki ust w półuśmiechu – Przez jakiś czas służyła mi za łóżko.
Kiedy spojrzałam na niego wielkimi oczyma, przypominając sobie, co jeszcze jakiś czas temu mówiła Olga, wyszczerzył się w moją stronę.
- Nie żartuję. Wewnątrz jest naprawdę wygodna, choć… nieco ekscentryczna. A teraz służy mi jako jedna z wielu półek.
- Tak, to… dobre słowo. – odparłam, niezbyt przekonana.
- Jeśli chcesz, sama możesz sprawdzić, jak się w niej śpi, tylko zabiorę z niej te czaszki. – kiedy zobaczył w moim wzroku przerażenie, dorzucił – Spokojnie, są gipsowe. Myślisz, że trzymałbym w domu ludzkie czaszki? – wziął jedną do ręki, podając mi. – Sama sprawdź.
Kiedy delikatnie potarłam ją palcem, została na nim cieniutka warstewka białego pyłu.
- Rzeczywiście. – oddałam mu odlew, głęboko oddychając.
- Nie ma strachu. Chodź, bo zawału mi tu jeszcze dostaniesz, a tego zdecydowanie bym nie chciał. – kiedy odstawił czaszkę na jej miejsce, poprowadził mnie w stronę schodów, po których ochoczo weszłam, chcąc zostawić za sobą wiedzę na temat trumny. Cóż, najwyraźniej bardzo się pomyliłam, oceniając wszystko na pierwszy rzut oka. Albo… Jared specjalnie się krygował podczas mojej pierwszej wizyty u niego?
- Witam na najwyższym piętrze, czysto mieszkalnym. Jest tu sypialnia moja, twoja, pokój gościnny, wszystkie z łazienkami; kuchnia, pokój gospodarczy, pokój na instrumenty, których aktualnie nie potrzebuję i taras. – kiedy szliśmy korytarzem, wskazywał na kolejne drzwi. – Zaniosłem już twoje rzeczy do pokoju, więc jeśli chcesz, zostawię cię, żebyś mogła się rozpakować. Chociaż w sumie… chodź, pokażę ci moją sypialnię. – dotknął klamki ostatniego pokoju po prawej, stojąc przed szklanymi drzwiami, prowadzącymi na taras.

Uśmiechnęłam się, słysząc jego słowa. Zobaczymy, co takiego ukrywa Jay w swojej gawrze. Wiem, może porównanie go do niedźwiedzia nieco do niego nie pasuje, zważając na to, jak jest szczuplutki. Kiedy otworzył szeroko drzwi, wpuszczając mnie, zobaczyłam jasny pokój z oknami, specyficznie zainstalowanymi pod kątem prostym w rogu pokoju  i przesłoniętymi do połowy roletami. Naprzeciwko wejścia, przy tej samej ścianie, gdzie zaczynały się okna, stało duże, dwuosobowe łóżko, wykonane z białego drewna, jednak nie byłam w stanie zobaczyć jego frontu, zasłoniętego przez stojące przed nim plastikowe pudełka, wypełnione różnymi przedmiotami. Po lewej stronie znajdowało się dodatkowe wyjście na taras, więc kiedy zrobiłam krok naprzód, zobaczyłam dwa krzesła i stolik, umieszczone w rogu. Czyżby Jared lubił jeść śniadania albo robić cokolwiek innego na świeżym powietrzu?

Po obu stronach łoża, wyłożonego białymi, wyglądającymi na puszyste poduszkami, przykryte białą kołdrą i do połowy jej długości kocem w kolorze bakłażana na zajętych przez różne przedmioty szafkach nocnych stały dwie nowoczesne lampy na wysokich, regulowanych stojakach. W rogu zobaczyłam stojącą na stojaku gitarę akustyczną, a obok niej zwinięty pokrowiec. Z prawej strony pokoju znajdowały się kremowe drzwi, wpasowujące się w barwę pokoju, które, jak zgadywałam, prowadziły do łazienki, a obok nich stały dwie duże szafy, w tej chwili zamknięte. Na zewnątrz na jednym z wieszaków wisiała koszula w kratę.
- Fajnie tu.
- Zobaczysz twój pokój, to też będziesz zadowolona. Idziemy? – kiedy wyszliśmy na korytarz, pokazał mi kolejne kremowe drzwi, które były już otwarte. Na środku pokoju stała moja walizka, a na białym biurku, umieszczonym naprzeciw okna z szerokim parapetem, kosz z aparatem i maleńka doniczka z bonsai.
- Przyniosłem twoje rzeczy, kiedy Emma zabrała cię do biura. Mam nadzieję, że będzie ci tu wygodnie.

- Jeszcze raz dziękuję za pomoc. – skinęłam głową, rozglądając się. Wyglądało na to, że ktoś (czyżby Jared?) wcześniej przygotował sypialnię, świeżą pościel i postawił w wykonanym z rżniętego szkła wazonie bukiet kwiatów, pięknie pachnących ogrodem i czymś, co przywodziło na myśl miód. Po lewej stronie znajdowały się otwarte drzwi do łazienki, a po prawej szafa albo dwie, połączone ze sobą.
- Nie ma sprawy. Zostawię cię, rozpakuj się, jeśli chcesz, odpocznij, a później… Zobaczymy. Proszę, czuj się jak u siebie. – wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi, a ja w tym momencie zdjęłam z siebie plecak i opadłam na miękki materac, pokryty kołdrą i nieco ciemniejszym kocem, co u Jareda, kładąc się na plecach jeszcze w kurtce.

Gdzie ja trafiłam?
------------------------------
Dwa w jednym, połączyłam ze sobą rozdziały, ponieważ nie mogłam trzymać Was w takim napięciu :)

Poza tym musiałam zrobić to właśnie tak, gdyż w poniedziałek zaczynam studia i podejrzewam, że będę mogła publikować kolejne rozdziały ku ogólnej rozpaczy nieco rzadziej...
Jak zawsze uśmiecham się pięknie, prosząc Was o słówko opinii :)
S.

5 komentarzy:

  1. Nia się podoba Jaredowi, teraz jestem tego prawie pewna. Muszę przyznać że rozkręciłaś się. Chwała Ci za to że główna bohaterka nie jest taka głupiutka i nie rzuca się Jaredowi od razu w ramiona. Widać że zależy jej na pracy. Całe opowiadanie czyta się lekko i przyjemnie. Czekam na kolejne :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No no no... Jest cudownie :)
    Podoba mi się coraz bardziej, Nia jest naprawdę świetną postacią, bardzo ją lubię. O Jaredzie nawet nie wspominam, jest cholernym ideałem XDD
    Aw, kochane było to, jak powiedział, że w The Hive wszyscy zwracają się do siebie po imieniu i że są jak rodzina, to było naprawdę urocze :"")
    No i opisy... Mistrzostwo! Czułam się jak w tym domu, uch, co ja bym dała, żeby mieszkać w takim miejscu :c
    Jak zawsze; życzę dużo weny i pomysłów, przesyłam również trochę słoneczka, bo nie wiem jak tam u Ciebie, ale u mnie pogoda fatalna XDD
    pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz :)
      Chyba każdy Echelon chciałby mieszkać w The Lab - to miejsce jest przepiękne :)
      Oddaję słoneczko, bo tu nie mogę narzekać :) Mam ciche nadzieje, że tobie przyda się bardziej ;)
      S.

      Usuń

Czytasz? Proszę, skomentuj, to naprawdę pomaga :)