poniedziałek, 13 kwietnia 2015

How long will I love you?

Siedziałam przy barze, sącząc powoli drugiego drinka i raczej nie zastanawiając się zbyt długo, co robię. Propozycja Carmen, żebym wyrwała się z domu i wyszła gdzieś, okazała się być niezwykle kuszącą perspektywą. Cieszyło mnie również to, że pożyczyła mi sukienkę, która na szczęście nie była zbyt powycinana, ponieważ dzięki temu mogłam uniknąć nieciekawej sytuacji.

Ostatni raz na imprezie byłam bardzo dawno temu, więc teraz mogłam się nieco zabawić i odpłynąć myślami od ostatnich wydarzeń. Avalon był jednym z lepszych klubów, w którym zwykle bawili się ludzie na poziomie, a ja od dawna nie miałam ani czasu, ani chęci, by się tu wybrać. To, co zaskoczyło mnie najbardziej (w negatywnym tego słowa znaczeniu), to fakt, że DJ po ostatniej, nieco wolniejszej piosence zebrał się ze sceny na niedługo po moim przybyciu, a obsługa sprzątnęła konsolę; sądziłam, że potańczę trochę w blasku pulsujących świateł przy głośnej, łomoczącej elektroniką muzyce, co prawda dalekiej od mojego gustu, jednak chwilę później pojawił się na niej mężczyzna z całkowicie naciągniętym na głowę i czoło kapturem, w dodatku w dużych okularach przeciwsłonecznych, aviatorach - podobnych do tych, które nosił czasami Jared - na pół twarzy, trzymający w ręku futerał na gitarę, a obok niego przeszedł jeszcze jeden, również trzymając instrument.

Odwróciłam się od podestu, popijając dalej drinka i zagadując barmana, który z niesmakiem malującym się na twarzy patrzył na pustoszejący parkiet. Wiedziałam, co to oznacza: raczej nie szykuje się mu dobry wieczór przy barze.

- Kto to jest? Sądziłam, że będzie normalna impreza.
- Nie bardzo wiem, ale szefostwo mi zapowiadało, że będzie nieco spokojniejszy repertuar niż zwykle. Coś podać?
- Nie, jeszcze mam. – wskazałam na swoją szklankę, trzymaną w dłoni. Neonowo niebieski napój był słodki, ale alkohol raził język ostrym smakiem, lekko piekąc przy przełykaniu w gardle. Nie skupiałam się zbytnio na melodii, którą słyszałam w tle, jednak podobała mi się ta ballada, puszczona z głośników, więc gdy odwróciłam się na moment, zobaczyłam kołyszące się na parkiecie pary, które spowodowały, że z oczu popłynęły mi łzy. Było mi zwyczajnie przykro, że ktoś może być bardziej szczęśliwy ode mnie.
- Proszę. – barman wręczył mi opakowanie chusteczek, którymi otarłam kąciki oczu, uważając, by nie zetrzeć całego makijażu. Kiedy spojrzałam w lustro, tworzące wysoki stół, wyglądałam nieco lepiej, niż wcześniej. Szeroko otwarte oczy lśniły dziwnym blaskiem, a usta, pociągnięte krwistoczerwoną pomadką wydawały się być większe, niż w rzeczywistości. Dobrze, że zabrałam ze sobą również wszystkie drobiazgi do makijażu, ponieważ okazały się być teraz przydatnymi.

W pewnym momencie usłyszałam znajomy głos, rozchodzący się po całym klubie, jednak nie chciałam przyjąć do wiadomości, że razem ze mną w tym samym pomieszczeniu znajduje się człowiek, od którego chciałam najzwyczajniej w świecie odpocząć, może nawet przez moment uciec i nie zawracać sobie głowy jego ciągłą obecnością w moim życiu.

- Wiecie, widząc was, kołyszących się w rytm ostatniej piosenki, na myśl przyszła mi pewna bardzo ważna dla mnie osoba. Nie wiem, czy jest tutaj, gdyż ode mnie odeszła, nim zdążyłem ją tu zaprosić i powiedzieć, co do niej tak naprawdę czuję. Zazdroszczę wam tego, że jesteście ze sobą szczęśliwi, ponieważ wiem, że unieszczęśliwiłem kobietę, którą pokochałem zachowaniem, godnym rozkapryszonego nastolatka, którym niestety czasem jestem pomimo takiego wieku. Jest coś, co zapomniałem jej powiedzieć… Chciałbym ją przeprosić, jeśli do mnie wróci. Jeśli ją odnajdę. A teraz zagramy dla was, zwykle nie gramy muzyki innych artystów, ale myślę, że ta piosenka będzie tu pasowała.

Słysząc wyznanie Jareda, wyciągnęłam z paczuszki leżącej obok mnie jeszcze jedną chusteczkę, cicho wydmuchując zatkany nos. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że aż tak bardzo mu na mnie zależy. Że mnie szuka... To nie przyszło mi nawet na myśl. Siedziałam jak skamieniała, słuchając, jak śpiewa.

Can't blame you for thinking
That you never really know me at all
I tried to deny you
But nothing ever made me feel so wrong
I thought I was protecting you
From everything that I go through
But I know that we got lost along the way

Te słowa… idealnie opisywały to, co czułam. Ja, zwykła dziewczyna, znalazłam się w świecie, do którego nigdy nie należałam i nie pretendowałam, by do niego należeć. Nigdy wcześniej nie zakładałam, że będę pracowała z gwiazdami… Chciałam po prostu móc wyrażać własne zdanie, czuć, myśleć, być i żyć, ale nie w zamku ze szkła, przez którego okna i ściany widziałabym jedynie, co dzieje się dookoła mnie, lub w wieży z kości słoniowej, opływając we wszelkie możliwe bogactwa. Takie było moje marzenie: być w miarę możliwości niezależną. Nigdy nie przypuszczałam, że wszystko to, co stanie się w LA, zaprowadzi mnie praktycznie pod szczyt nieba. Jared próbował mnie chronić, dać mi znacznie więcej czasu na to, bym przywykła do jego życia, tego, kim jest, jak wygląda jego, zupełnie inne od mojego życie, jednak wyglądało na to, że oboje się zapętliliśmy. Ja chciałam czego innego, co jednak zmieniło się pod wpływem otaczających mnie ludzi oraz zdarzeń, on zupełnie czegoś innego, cały czas się jeszcze poznawaliśmy, rozmawialiśmy praktycznie w każdej wolnej chwili, więc wielokrotnie nie byłam w stanie odczytywać jego intencji… To było naprawdę trudne.

Here I am with all my heart
I hope you understand
I know I let you down
But I'm never gonna make
That mistake again

Nie zastanawiałam się zbyt długo, wstając z miejsca i podchodząc bliżej, jednak tak, by grając i patrząc na publikę, zauważył mnie w tłumie. To nie mogło być kwestią zwykłego przypadku, że J. grał akurat tego wieczoru w Avalon. Z pewnością Carmen musiała coś wiedzieć. W pewnym momencie nasze spojrzenia skrzyżowały się jednak wbrew mej woli i Jared skinął głową, biorąc ze statywu mikrofon, wstając i schodząc na poziom parkietu, robiąc dwa albo trzy kroki w moim kierunku. Tłum rozsunął się, sprawiając, że znaleźliśmy się naprzeciw siebie, więc stałam, wpatrując się w niego, a on powoli podchodził coraz bliżej, śpiewając dalej.

You brought me closer
To who I really am
So come take my hand
I want the world to see
What you mean to me
What you mean to me

Kiedy zatrzymał się przy mnie, wyciągnął w moim kierunku dłoń, podając mi ją i kiedy odwzajemniłam dotyk, przyciągnął mnie do siebie, przytulając przez długi moment.

- Tęskniłem za tobą. – szepnął mi do ucha - wcześniej jednak wyłączając mikrofon - owiewając je ciepłym powietrzem, po czym złożył na moim policzku słodki pocałunek. Wystarczył tak delikatny dotyk, a ja już prawie stałam na baczność, czekając niecierpliwie, aż zrobi coś więcej. Może i znajdowaliśmy się w nieco nieodpowiednim miejscu, wśród tylu ludzi, ale… pomimo tak krótkiej rozłąki też odczuwałam samotność.

- Porozmawiamy później. – odparłam, kątem oka widząc dziwny poblask, jakby flesza. – Najpierw skończ.
- Dobrze. – skinął głową, posłusznie odchodząc. Kiedy po raz kolejny usłyszałam jego głos, sączący się przez głośniki, zrobiło mi się jakoś cieplej na sercu.
- Teraz zagramy piosenkę z naszego nowego albumu.

Koncert trwał jeszcze trochę czasu, a ja po raz pierwszy mogłam usłyszeć Jareda śpiewającego z taką pasją, zaangażowaniem; wręcz miłością do muzyki. W domu nucił, a jeśli już grał w czasie prób, nie wyglądało to w taki sposób. Nie dało się ukryć, że to była dla niego najważniejsza rzecz w całym życiu.

Stojąc, zaczęłam kołysać się na parkiecie i chyba nie zauważyłam, jak zmieniono podkład, ponieważ Jay skończył grać. Nagle zauważyłam mężczyznę, chyba nawet w moim wieku, który usiłował mnie najwyraźniej podrywać, kręcąc się nieopodal. Wyglądało na to, że był chyba tancerzem, w dodatku całkiem niezłym, ponieważ dało się zawiesić oko na jego ruchach. W pewnym momencie zbliżył się na tyle, że słyszałam jego głos i widziałam w oczach ten specyficzny rodzaj błysku.

- Dasz się zaprosić na drinka? – mrugnął w moją stronę, stając mi na drodze. Szeroko się uśmiechnęłam, jednak nie zdążyłam udzielić mu odpowiedzi, gdyż poczułam na talii dotyk znajomych dłoni.
- Myślę, że ona ma już plany na dzisiejszy wieczór. – głos Jareda zupełnie skonfundował mężczyznę, który jednak nie chciał dać za wygraną.
- Nie podzielisz się ze mną taką ślicznotką, co?
- Jay, dobrze, że jesteś. – zerknęłam do góry na jego delikatną, z lekka chłopięcą twarz. Natura umiała płatać figle, a w jego przypadku starzenie się polegało jedynie na pojawieniu się kilku zmarszczek, kiedy szeroko się uśmiechał.
- Oczywiście, kochanie – ujął mnie za dłoń, obracając w swoją stronę i definitywnie kończąc podrywy „tancerza”, który natychmiast znalazł sobie inną dziewczynę do mydlenia jej oczu – Myślisz, że oddałbym cię w nieodpowiednie ręce? Piękna sukienka, bardzo mi się podoba, wiesz?
- Nie sądzę. – uśmiechnęłam się. - Dziękuję. Ale to nie moja.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocham. Nie oddam cię nikomu, obiecuję.

Zazdrośnik. Czy znowu chce doprowadzić do podobnej sytuacji, jak ta po moim spotkaniu z Klausem? Nadal nie rozumiałam, dlaczego był tak zaborczy… dlaczego wykorzystał coś, co do tej pory uważałam za przyjemne, przyjazne, bezpieczne… jako bezwzględną broń. Wycelowaną we mnie, choć nie byłam niczemu winna. Ucieczka nie była z drugiej strony najlepszym pomysłem, jednak dała mi do myślenia na tyle, że mogłam w spokoju zastanowić się nad tym, kim jest tak naprawdę Jared i od jakiej strony go znam. Tyle różnych oblicz…

- Zacznijmy od początku, proszę. Tylko wróć ze mną do domu, błagam. Zatańczysz? - wyciągnął w moją stronę rękę, którą ujęłam.
Akurat w tym momencie ktoś puścił piosenkę OneRepublic, jedną z tych, które bardziej lubiłam, cóż, po części wpasowała się też w klimat całej tej sytuacji...

Hello world,
Hope you're listening.
Forgive me if I’m young,
For speaking out of turn.
But there’s someone I’ve been missing,
I think that they could be.
The better half of me.
They’re in the wrong place, trying to make it right.
But I’m tired of justifying.
So I'll say to you.

Come home,
Come home...
Cause I’ve been waiting for you,
For so long,
For so long...
Right now there's a war between the vanities,
But all I see is you and me.
And the fight for you is all I’ve ever known.
So come home...

- Nie wiem, czy powinnam dać ci kolejną szansę. Nie wiem, czy mogę ci ufać, nie wiem, czy będziesz ze mną szczery. Po tym, co wydarzyło się wtedy, gdy widzieliśmy się po raz ostatni… - odparłam, nucąc między kolejnymi zdaniami i lekko kołysząc się w ramionach Jareda. Miałam tak wiele wątpliwości.

Siedzieliśmy późnym wieczorem po powrocie z Avalon i po drodze z domu Carmen, skąd zabrałam swoje rzeczy, wyjaśniając jej, że J. niechcący znalazł mnie w klubie, na co odpowiedziała mi uśmiechem – czyżby naprawdę wiedziała, że on również tam będzie? Nie zdziwiłoby mnie to. W salonie paliło się delikatne światło, my zajęliśmy miejsca na przeciwległych fotelach, a dzielił nas jedynie wąski szklany stół. Naprawdę nie wiedziałam, czy będę w stanie wybaczyć Jaredowi jego ekscesy. Kochałam go za to, kim jest dla mnie i innych, znaczył dla mnie wiele, jednak… bałam się. W pewnym momencie przestał na mnie patrzeć i wstał, podchodząc do mnie, po czym przykucnął, tak, że nasze spojrzenia znów znalazły się na tym samym poziomie.

- Wiem, że to, co się potoczyło, było złe. Wiem również, że powinienem błagać cię teraz o wybaczenie, prosząc niebiosa o to, żebyś przyjęła moje przeprosiny.
- Owszem. Wiesz, że jest to dla mnie teraz trudne. Raz jesteś słodki i kochany, za innym razem gotowy zabić wzrokiem każdego, kto ci się narazi, a jeszcze w innych przypadkach lodowato obojętny. Jak kamień. Masz tyle różnych twarzy, których nie znam i których boję się w głębi serca. Nie wiem, co jeszcze przyjdzie ci do tej głowy, ale obawiam się, że to nie jest na moje siły. Wiem, że nigdy nie będę w stanie ci dorównać, boję się.
- Nie mów tak. – Jared, zdruzgotany moimi słowami, nagle pobladł i patrzył na mnie wielkimi, przeraźliwie błękitnymi oczyma. – Nie. Proszę, wszystko, tylko nie to.
- Ale…
Nie zdążyłam dokończyć zdania, kiedy chwycił mnie w objęcia i mocno przytulił.
- Jedyne, czego pragnę, to twoje szczęście. Pojawiłaś się tu tak nagle, ale nadal moje plany wobec ciebie się nie zmieniły. Nie wyrzucę cię, oczywiście, ponieważ potrzebujemy cię tutaj wszyscy: Emma i Dai zyskały nową przyjaciółkę, ja mam ciebie…
- Uratowałeś mi skórę. Mogłoby mnie już tu nie być. Mogłam być w Madrycie, nieszczęśliwie wiązać koniec z końcem… Ale dzięki tobie jestem tutaj. I jestem ci za to wdzięczna, zmieniłeś moje życie.
- Czasem mamy w życiu do odegrania rolę rycerza na białym koniu. A ja jestem chyba twoim.
- Pójdziemy spać? Jestem zmęczona tym wszystkim…
- Oczywiście, rozumiem cię. Chodź. – podał mi rękę, pomagając wstać.

Na górze, nim jeszcze znalazłam się w łazience, zmywając z twarzy makijaż, który i tak zdążył się w większości rozpłynąć razem ze łzami, oraz wszystko to, co „wydostało się” ze mnie, każdą jedną negatywną emocję, każde pełne żalu uczucia na rzecz tych pozytywnych, które pozostały przy mnie, zdążyłam zajrzeć jeszcze do kuchni i pomimo późnej pory zrobiłam sobie lekką kolację – wiśniowy jogurt sojowy z bananem.  Ubrana w szlafrok, stałam przed umywalką, szorując zęby, kiedy do środka wszedł Jared, uśmiechając się i przyłączając do mycia zębów. Wiedziałam, że zdążył już wcześniej wziąć prysznic, ponieważ nie rozpuścił włosów, związanych teraz w zwinięty kucyk.

Opuściłam pomieszczenie, chwilkę później wsuwając się pod kołdrę i układając wygodniej na boku. Miałam wrażenie, że jeśli jeszcze coś powiem, nie będzie to najlepszym rozwiązaniem. Przemawiał przeze mnie w niewielkim stopniu alkohol i to, co zrobiłam, ale też wydarzenia ostatnich dni. W zamyśleniu nie zauważyłam, jak praktycznie bezszelestnie Jared dołączył do mnie, układając się obok. Spojrzałam na niego, czując, jak przyciąga mnie do siebie, przytulając.

- Nie zamierzam dziś niczego uskuteczniać, poza przytuleniem mojej ukochanej – brzmienie tego słowa było dla mnie bardziej niż niewiarygodne – i wspólnym odpoczynkiem po tym, co się nam przytrafiło. Nie zrobię ci krzywdy.

Oparłam głowę na jego ramieniu, prawie tak, jakby było stworzone dla mnie, przytulając się, a chwilę później zasypiając. Miałam nadzieję, że spokój, który miałam nadzieję odzyskać, wróci do mnie szybciej niż zwykle.
----------------------------------------------------
Przyznaję, że pierwsza wersja tego rozdziału wyglądała zupełnie inaczej, jednakże rada mojej przyjaciółki okazała się być niezmiernie cenną. Dziękuję Ci - wiesz, ile znaczą dla mnie twoje słowa.
Kolejny rozdział pojawi się za jakiś czas. Dziękuję Wam za cierpliwość :)
Proszę, powiedzcie, co sądzicie - wasze opinie są dla mnie równie ważne :)

S.

11 komentarzy:

  1. "- Uratowałeś mi skórę. Mogłoby mnie już tu nie być. Mogłam być w Madrycie, nieszczęśliwie wiązać koniec z końcem… Ale dzięki tobie jestem tutaj. I jestem ci za to wdzięczna, zmieniłeś moje życie."
    Takie to zdanie proste, banalne, ale jednak coś w sobie miało. Podobało mi się,
    Wiedziałam, że Nia spotka się z Jaredem. Przeczuwałam to irracjonalnie ;)
    Coś było magicznego w momencie, w którym Jared chwycił jej dłoń i ona odwzajemniła gest.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D
      Czasem najprostsze zdania przekazują więcej, niż trudne konstrukcje, pełne uników.

      S.

      Usuń
    2. Fajnie że się pogodzili tak szybko, podoba mi się że powiedziała mu co w naprawdę czuje, to że J. w twoim opowiadaniu pozostał człowiekiem z uczuciami - poprostu Cieszył się jej obecnością nic ponad to a jednak to tak wiele znaczy. Cały Rozdział jest świetny - w moim odczuciu coraz lepiej idzie Ci pisanie ale to tylko moje skromne zdanie.
      Pozdrawiam
      -K.B.

      Usuń
    3. Nie jest przypadkiem to, że musieli pogodzić się szybko, ale o tym już wkrótce :)
      Cieszy mnie to, że ktoś widzi, że staram się przedstawić Jareda ze wszystkimi wadami i zaletami oraz uczuciami, nie zmieniając go tak, by tańczył, jak mu zagram.
      Dziękuję za miłe słowa, choć mam ostatnio mało czasu, wkładam w to, co robię, naprawdę wiele wysiłku.

      S,

      Usuń
  2. Ogromnie przepraszam za powyższy post dopiero teraz dowiedziałam się o co chodzi z zakładką SPAM - to mój pierwszy dzień i dopiero się uczę.
    Podoba mi się Twój styl pisania i dodatkowy plus za nie polskie imiona :)
    Pozdrawiam i jeszcze raz przepraszam

    OdpowiedzUsuń
  3. Fantastycznie, poprostu nie mogłam się doczekać kiedy się pogodzą. Twojego bloga polecam wszystkim znajomym, którzy są fanami ff i są równie zadowoleni, chociaż nie piszą komentarzy. Czyta się lekko, nie przewijając fragmentów bo istnieje obawa, że przeoczy się coś istotnego co jest duużym plusem, bo lubię konkretnie opisane sytuacje. Czekam na nexta i życzę weny. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jared z Nią musieli się pogodzić, a to z powodu o wyższej randze, o którym jednak będzie co nieco powiedziane w kolejnych rozdziałach :)
      Bardzo dziękuję za promowanie mojej twórczości, to wiele dla mnie znaczy - cieszę się również, że nie trzeba przewijać. Sama wiem, co to znaczy, czytając inne blogi :)

      Kolejny rozdział #soon.

      S.

      Usuń
  4. Nie ma sprawy :) Błedy nowicjuszom się zdarzają, powodzenia :D
    I dziękuję za komplement :)

    S.

    OdpowiedzUsuń
  5. Sterling Knight <3

    dobrze, że już się pogodzili.
    całuski,

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jakby :) Jako nastolatka lubiłam tą piosenkę, a teraz pasowała mi do treści rozdziału <3

      Musieli się pogodzić.

      S.

      Usuń
    2. Bardzo lubię jego piosenkę "Hero". Wspaniałe, nastoletnie czasy :3

      Usuń

Czytasz? Proszę, skomentuj, to naprawdę pomaga :)