piątek, 29 maja 2015

One last thing to do

Na śmierć zapomniałam o tym, że wysłałam wcześniej do Clary wiadomość z prośbą o to, by zajrzała na Skype’a. Dobrze, że już kończyła rok szkolny, więc pewnie rodzice pozwalali jej siedzieć nieco dłużej razem z nimi, jednak to, o co chodziło mi, dotyczyło czegoś ważniejszego. 

Po mojej wizycie w Madrycie wiedziałam, że pozostawiłam moją siostrę z mnóstwem pytań, na które nie mogłam odpowiedzieć jej w sposób taki, jakbym chciała. Zdążyła już dojrzeć do pewnych spraw, zrozumieć różne rzeczy i nie jest już tym samym dzieckiem, które pozostawiłam w Hiszpanii ponad rok temu i które z płaczem żegnało mnie na lotnisku. Wiem, że dzięki Internetowi wie na bieżąco o nas, o mnie, o Jaredzie, o zespole i choć wszyscy staraliśmy się bronić naszej prywatności, zdarzały się momenty, w których widziałam obiektywy wycelowane w naszym kierunku, jeśli nie nasze, to te należące do pismaków. Clarze należało się mnóstwo wyjaśnień i prośba o zrozumienie. Chciałam porozmawiać z nią szczerze, od serca i przyznać, że czuję, że to, co dzieje się między mną a nim, to coś więcej, niż tylko związek, wspólna praca i życie pod jednym dachem.

Może i powinnam najpierw porozmawiać o tym z mamą, ale czułam, że to Clara wymagała pierwszej rozmowy. Mama zawsze zrozumie moje uczucia, tata jasno stwierdził, że zaakceptuje wszystko, co będzie równoznaczne z moim szczęściem, jedyną niewiadomą pozostawała moja siostra. Kiedy się spotkałyśmy, była wyraźnie zaszokowana informacjami, jakie otrzymała ode mnie przy mamie, po czym uciekła, nie dając sobie powiedzieć ani słowa. Nie wracałyśmy już potem do tej kwestii, czego teraz bardzo mocno żałowałam. Nic zresztą dziwnego. Z Jaredem spędziliśmy już prawie dziesięć miesięcy: najpierw, od około końca sierpnia – w szkole czas płynął zupełnie innym torem - pracowałam dla niego przez kilka miesięcy, które zleciały wręcz jak sekundy, a potem zostaliśmy parą. Kolejne chwile mijały jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki…

Zerknęłam na zegarek, wracając do salonu, mając w myślach chęć włączenia komputera i przeliczając w myślach różnicę czasu, zorientowałam się, że jeśli zaczekałabym do późnego wieczora, miałabym większe szanse zastać moją siostrę wyspaną i gotową na rozmowę. Nie było jednak też aż tak wcześnie, ponieważ najpierw pracowałyśmy z dziewczynami prawie do czternastej, później pojechałyśmy na długi - nie ukrywajmy, że tak nie było, przy wszystkich ploteczkach, którymi musiałyśmy się wymienić – lunch, potem przyjechała Constance, z którą spędziliśmy trochę czasu,  więc zegar wskazywał już godzinę 20:30, co oznaczało, że w Madrycie jest teraz 5:30 nad ranem. 

Na szczęście nie lecieliśmy do Londynu już jutro, więc mogłam pójść spać naprawdę późno bez groźby, że wpłynie to na podróż i obowiązki, jakie będę musiała wypełnić. Wstawiłam do zmywarki naczynia, uruchamiając program mycia i zeszłam na dół, nucąc cicho na schodach.
Z pewnością Jared nie powinien obrazić się, jeśli zaproponuję mu wspólne oglądanie jakiegoś filmu. Widziałam, że miał sporo różnych płyt, a poza tym mogliśmy zamówić jakiś z katalogu na życzenie. On siedział sobie całkiem spokojnie, przeglądając coś na ekranie Blackberry, a ja usiadłam obok niego, kładąc głowę na jego ramieniu.

- Jared? – odezwałam się cicho. – Może obejrzymy jakiś film, zrobimy popcorn i posiedzimy razem na kanapie, całkiem sami, zanim ekipa nam zabierze święty spokój?
- A jaki byś chciała? – natychmiast odłożył telefon na stół. – Obawiam się, że żaden, w którym grałem, nie nadaje się dla nas, bo w każdym jednym bohater, którym byłem, umiera. Może wolisz coś innego?
- A komedie?
Jared uśmiechnął się krzywo.
- Komedie nie należą do repertuaru, za którym przepadam. Może jakiś dokument? Albo pokażę ci dzieje zespołu, film, który sam reżyserowałem. Artifact nie jest w dużej części pełny radości, bo pokazuje naszą wojnę z wytwórnią sprzed kilku lat, ale uczy naprawdę wiele. Poczekaj, poszukam płyty.

Wstał z kanapy, podchodząc do stojaka i przejechał palcami po kolejnych okładkach, szukając tej konkretnej, o której wspomniał. Nie wiedziałam tylko, czy chcę oglądać smutny film… Chwilę później odwrócił się jednak, trzymając w ręku pudełko.
- To nie ma sensu. Nie będę psuł nam humorów. Proszę. – podszedł do mnie, wręczając mi płytę. Hair.
- Musical? – spojrzałam na niego zbaraniała. – Chcesz oglądać musical?
- Tak. – szeroko się uśmiechał, nucąc pod nosem – A ty noś, noś, noś długie włosy jak my…

Zaśmiałam się, rozumiejąc żart Jareda, po czym wstałam, podchodząc do odtwarzacza. Nim jednak włożyłam płytę, odwróciłam się, pytając:
- A znasz jakieś piosenki? Ja nie bardzo, mógłbyś mnie nauczyć kilku…
- Poczekaj. Przyniosę gitarę. – Jared szeroko się uśmiechnął, wstając i kilka sekund później znikając na schodach. Wyjątkowo siedzieliśmy na samym dole, ponieważ po wizycie Constance zrobiło nam się tam nazbyt wygodnie. Ja w tym czasie wsunęłam do szufladki urządzenia kolorową płytę DVD. 

Kiedy wrócił, miał w rękach jedną z gitar klasycznych, co nieźle mnie zaskoczyło.
- Zobacz, tekst jest prosty. – zaczął nucić pod nosem, próbując złapać chwyty w tempie.

Singing our space songs on a spider web sitar
Life is around you and in you
Except for Timothy Leary, dearie
Let the sunshine, let the sunshine in, the sunshine in…
Let the sunshine, let the sunshine in, the sunshine in…
The sunshine in…

W sumie było to dość monotonne… Jared najwyraźniej zauważył, że tak jak jemu komedia, mnie pomysł musicalu nie przypadł zbytnio do gustu, chwilę później grając coś, czego nie rozpoznałam od razu.

No warning sign, no alibi
We faded faster than the speed of light
Took our chance, crashed and burned
No, we'll never ever learn

I fell apart, but got back up again
And then I fell apart, but got back up again, yeah

Przypomniało mi się wszystko: każde słowo, każde zdanie, wypowiedziane przez Susanę. Każda chwila, spędzona na terapii w jej pastelowym, brzoskwiniowym gabinecie pomagała uporać mi się z obudzonymi koszmarami i lękami, choć wielokrotnie nie byłam w stanie przespać spokojnie całej nocy; nie budziłam jednak przy tym moich bliskich, nie chciałam, by niepotrzebnie się martwili, jednak mama doskonale zdawała sobie sprawę z tego, co dzieje się za drzwiami do mojej sypialni. Wiele razy płakałam, nie potrafiłam sama zwalczyć tego, co uświadamiała mi terapeutka podczas sesji…

- Popatrz na mnie. A teraz spójrz tam. – siedziałam z Susi przy oknie balkonowym. Kobieta pokazywała mi nasłoneczniony balkon, na który miałam wyjść. Ale nie chciałam. Bo i po co? Czułam się bezpieczniej siedząc na fotelu, w budynku, w czterech ścianach, z daleka od ludzi i świata, który po raz kolejny mógłby mnie skrzywdzić. Wiedziałam, czułam to podświadomie, że to mama poprosiła terapeutkę o to, by przekonała mnie do wyjścia na świeże powietrze, ponieważ od momentu powrotu do domu ani razu nie wyszłam sama na słońce. Najpierw dotykałam dłonią ciepłej szyby. Potem mama musiała zmuszać mnie, żebym w ogóle usiadła na progu, łączącym pokój z tarasem.
- Nie chcę. A co, jeśli oni tam nadal są? – nadal pamiętałam ubranych na czarno mężczyzn, zakapturzonych, z zasłoniętymi twarzami, moich oprawców. Co, jeśli czekali na mnie przez cały ten czas?
- Wiem, że nikogo tam nie ma. To bezpieczne miejsce. Nic ci się nie stanie.
- Nie zmieniaj tematu.
- Proszę. Spróbujesz? To tylko chwila. Popatrz – wzięła ze stolika elektroniczny minutnik – mam tu zegar. Ustawię go na dwie minuty.
- Nie może być krócej? – za wszelką cenę chciałam tego uniknąć. Ja i wyjście na taras? Nie, nic z tego. Prędzej zakopałabym się pod ziemią, uciekła do schronu przeciwlotniczego, byle dalej od tego, co działo się na niej. Chciałam uciec, schować się, chciałam tylko ciszy i spokoju, niczego innego, żeby znowu zawinąć się w kłębek pod narzutą i wypłakać w poduszkę.

We both could see crystal clear
That the inevitable end was near
Made our choice, a trial by fire
To battle is the only way we feel... Alive.

Wiem, że bałam się wszystkiego. Wiem również, że techniki, które stosowałam za jej radą, pomogły. Kazała mi zaczynać od informacji, których byłam pewna, co do których wiedziałam, że nie są kłamstwem, a tym, co naprawdę znam. Potem dokładałam do tego łańcucha kolejne ogniwa, wydłużając go. Tylko w ten sposób mogłam uwolnić się od ponurych myśli. Od końca, który nieuchronnie zbliżał się, grożąc zawaleniem całego mojego świata.

Nazywam się Nia. Mam dwadzieścia lat. Zostałam zaatakowana i porwana. Uratowano mnie. Boję się. Tak bardzo się boję. Upadłam. Chyba nigdy już… Nie wiem, czy… Nie chcę…nie mogę nic zrobić. Chcę jedynie się schować. Mam młodszą siostrę, Clarę,  pomaga mi. Mama i tata też mi pomagają. Pomaga mi Susi. Wszyscy chcą mi pomóc. Nigdy już nie będzie dobrze. Chcę uciec. Uczę się w domu. Nie chodzę na zajęcia. Mama daje mi codziennie rano leki. Po nich jest jaśniej. Wiem, że światło gdzieś tam jest. Jest za daleko. Nie mogę go dotknąć. Nie chcę. Boję się.
Przechodziłam przez etap, w którym lekarze uznali, że powinnam również przyjmować leki. Nie chciałam, broniłam się przed nimi, jednak nie było już odwrotu. Dwie kapsułki: jedna rano, druga wieczorem. Jedna pomagała mi się obudzić, druga zasnąć. Pierwsza rozjaśniała dzień, wieczorna pomagała uspokoić skołatane myśli i uciec w ciemność snu bez koszmarów, obrazów, przebłysków...

I fell apart, but got back up again
And then I fell apart, but got back up again
And then I
fell apart, but got back up again, yeah.

Dopiero po chwili zorientowałam się, że Jared śpiewa tą piosenkę po raz kolejny… Pamiętałam, kiedy zaśpiewał ją po raz pierwszy: gdy odwoził mnie na przystanek po naszym pierwszym, nieco niefortunnym spotkaniu. I pomyśleć, że od czegoś takiego zaczęła się nasza znajomość. Przyłączyłam się, nucąc cicho razem z nim ostatnie słowa, kiedy zobaczyłam, że wpatruje się we mnie.

- Znasz tą piosenkę, prawda? – oparł gitarę na kolanach, przytrzymując jedną dłonią gryf. – Musisz ją znać. Nie ma innej możliwości.
- Nie pamiętasz? Śpiewałeś ją wtedy, kiedy się poznaliśmy. Minęło trochę czasu, prawda?
- To może teraz coś innego, co? To jedna z nowych piosenek, będziemy je grać na trasie, ale nie w takiej formie. – entuzjastycznie pokiwałam głową, na co Jared uśmiechnął się, przygotowując gitarę.

I've been dreaming
Of things yet to come
Living, learning, watching, burning
Eyes on the sun

I’m leaving
Gone yesterday
Brutal, laughing, fighting, fucking
A price I had to pay

Bright lights, big city
She dreams of love
Bright lights, big city
He lives to run

To run, to run, to run, to run
To run, to run, to run, to run
To run, to run, to run, to run
To run, to run, to run, to run

Demon
Where did my angel go
Vacant, vapid, stupid, perfect
You are the one

A new day, a new age, a new face, a new lay
A new love, a new drug, a new me, a new you

Jared wskazał najpierw na siebie, potem na mnie, uśmiechając się. Gdyby tylko wiedział, jaką twarz miałam jeszcze niedawno…

Bright lights, big city
She dreams of love
Bright lights, big city
He lives to run

Oh oh, oh oh
Oh oh, oh oh, oh

I forgive
Had enough
Time to live
Time to love

Time to live
Time to love
Time to live
Time to love

Oh oh, oh oh
Oh oh, oh oh, oh
To run, to run, to run, to run

- A ta piosenka, gdzie powstała? – kiedy skończył śpiewać, natychmiast zadałam pytanie, które przyszło mi na myśl w czasie, kiedy śpiewał refren.
- Trochę ją poskracałem, bo jest dłuższa, teraz zrobiłem to tylko ze względu na to, że chcę dać Shannonowi na chwilę mikrofon w czasie trasy, bo wiem, że publiczność oszaleje z radości. Jej pierwsze szkice powstały w Nowym Jorku, to „Bright Lights”. Nie mogłem spać któregoś wieczoru, będąc tam przy jakiejś okazji, więc złapałem gitarę i zacząłem pisać. To przyszło po prostu, samo z siebie. Chcesz posłuchać czegoś jeszcze? Jestem w nastroju na granie.

- Oczywiście. Pięknie to brzmi, a co dopiero na scenie…
- Zobaczysz sama we Włoszech, na akustycznym koncercie. Będzie przepięknie. To co, jeszcze jedną?
- Jared? Pamiętasz, jak jechaliśmy do twojej mamy i wtedy puściłeś w samochodzie City Of Angels? Podobała mi się.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. – po dłuższym wstępie zaczął śpiewać.

There was truth
There was consequence, against you
A weak defense, then there’s me
I’m seventeen,
looking for a fight

All my life
I was never there just a ghost
Running scared
Here our dreams aren't made, they're won

Lost in the city of angels
Down in the comfort of strangers, I
Found myself in the fire burned hills
In the land of a billion lights

Bought my fate
Straight from hell
Second sight has paid off well
For a mother, a brother and me
The silver of the lake at night
The hills of Hollywood on fire
A boulevard of hope and dreams
Streets made of desire

Lost in the city of angels
Down in the comfort of strangers, I
Found myself in the fire burned hills
In the land of a billion lights
I found myself in the fire burned hills
In the land of a billion lights
Angels…

Nie wiem, czy takie było wyłącznie moje wrażenie, ale za każdym razem piosenki, które już słyszałam, brzmiały inaczej. Nie gorzej, nie lepiej, po prostu były inne i nie umiałam sobie wyobrazić, że wystarczyła jedna drobna zmiana instrumentu, by wydobyć z nich coś jeszcze innego.
- I jak? – Jared patrzył na mnie pytająco. – Masz na temat naszej muzyki najmniej spaczoną opinię, więc to ciebie będę się słuchał.
- Oczywiście, że bardzo mi się podobało. Nie oszukuję. – uśmiechnęłam się do niego, czując w kieszeni brzęczący telefon. To Clara wysłała mi wiadomość na komunikatorze – napisała, że wstała wcześniej, nie mogła spać i możemy porozmawiać, jeśli tylko chcę. Szczerze mówiąc, nie chciałam jeszcze zostawiać Jareda… - Zagrasz mi coś jeszcze innym razem? Chciałabym porozmawiać z siostrą, bo nie wiem, kiedy będziemy miały ku temu dobrą okazję…
- Jasne, biegnij porozmawiać z Clarą. – spojrzałam na niego z nieukrywanym zaskoczeniem – Tak, pamiętam jej imię, nie patrz tak na mnie. – zaśmiał się cicho. – Ja jeszcze tu posiedzę i pogram.
- Dziękuję. – nim wstałam, Jared pochylił się w moim kierunku, całując delikatnie, jednak tym, co najbardziej zwróciło moją uwagę, były kłujące resztki brody, ocierające się o mój policzek.
- Drapiesz. – ze śmiechem odsunęłam się po chwili. – Ale to przyjemne. Miłego grania.

Kiedy wychodziłam z pokoju, Jared zaczął śpiewać pod nosem, ciągnąc przez dłuższy czas jedną nutę, wzbogacając ją o ozdobniki, zarówno te gitarowe, jak i wokalne. Jeśli dobrze usłyszałam, powtarzał jedno słowo: revenge. Zemsta… podobno ta najlepiej smakuje na zimno.

Usiadłam po turecku z Macbookiem na kolanach, podkładając sobie pod plecy jedną z poduszek. Kiedy włączyłam Skype’a, wystarczyła chwila, a melodyjka połączenia przychodzącego rozbrzęczała się na cały pokój. Clara siedziała zawinięta w koc, w onesie, które dostała od mamy niedługo przed moim przyjazdem do Madrytu. Gdybym tylko wiedziała…

- Cześć, mam nadzieję, że cię nie obudziłam… Co tam u ciebie?
- Nie, i tak nie mogłam spać. Fajnie, kończymy rok szkolny, jestem już praktycznie po wszystkich egzaminach, zdałam z matmy, hiszpańskiego, literatury, nauk przyrodniczych, został mi tylko angielski. Robimy już plany na wakacje z dziewczynami z klasy, mama i tata powiedzieli, że pozwolą mi jechać na obóz językowy. No i jeszcze będziemy mieli piknik naukowy, robię z Chloe, to koleżanka z wymiany, Merche i jeszcze Sofią projekt z fizyki. Wybrałyśmy projekt związany z misją załogową na Marsa. To był mój pomysł. – uśmiechnęła się znacząco.
- Potrzebujesz pomocy, rozumiesz wszystko?

Obóz? Ile to musiało kosztować… Postanowiłam, że kiedy tylko skończę rozmawiać z Clarą, natychmiast wyślę do rodziców przelew, żeby wykupili dla niej dodatkowe zajęcia. Nie chciałam, żeby za wszystko płacili sami, a taka szansa zdarza się raz na jakiś czas. Z drugiej strony, przecież sama mogłam zabrać Clarę z nami i przywieźć ją tutaj po powrocie z trasy. Nie potrzebowałaby wizy, a w Los Angeles na pewno spodobałoby się jej tak, jak mnie. Zapisalibyśmy ją tu do szkoły, mogłaby zobaczyć, jak wygląda życie tutaj. Ciekawe, co na to powiedziałby Jared, gdybym powiedziała mu o swoim pomyśle. Mars? To nie był przypadek. Wyglądało na to, że moja siostra rzeczywiście zajęła się poszukiwaniami na temat mnie i Jareda… docierając tym samym do zespołu.

- Myślę, że dam radę. Boję się tylko tematów na egzaminie ustnym. – o, to było coś nowego. Ja takie egzaminy miałam po raz pierwszy później, niż Clara, bo dopiero w ostatniej klasie hiszpańskiego gimnazjum, ESO. Ale to nawet lepiej, dobrze, że program został zmieniony, bo bez komunikacji te dzieciaki nie będą mogły korzystać z języka tak, jak robię to teraz ja. - Jeśli wylosuję jakiś, z którego nie będę znała słówek, nie będzie odwrotu.
- To może porozmawiamy?
- Nie, nie musisz. Jutro mamy konsultacje z lektorami, poproszę tam o jakiś przykładowy zestaw. Zobacz, co mam. – podniosła rękę, na której miała bransoletkę z symbolem, który oglądałam praktycznie codziennie. Ręce Jareda, płyty, wiszące w studio, wszelkie sprawy związane z mediami do trasy, praktycznie nie mogłam od tego uciec.  – To triada.
- Wiem. Oglądam ją każdego dnia. – na te słowa Clara wyszczerzyła się. – Od kiedy słuchasz tego rodzaju muzyki?
- Ty to masz szczęście. Jechać i wylądować w wymarzonym miejscu… I to jeszcze z tym zespołem! Już jakiś czas, kilka miesięcy. Ale znam większość piosenek Thirty Seconds to Mars, słowa najważniejszych, oglądałam koncerty, lubię ich. Może nie uważam się za jakąś wielką fankę, ale lubię to, co robią. Aha, spokojnie, moje koleżanki nie wiedzą, że pracujesz dla nich. - uspokoiła mnie.
- Nie mów mi, że teraz będziesz rozpływać się nad Jaredem i zespołem. – natychmiast zgromiłam ją wzrokiem. – W sumie też dlatego poprosiłam cię o rozmowę. Wiem, że kiedy byłam u was, zostawiłam szczególnie ciebie w stanie zawieszenia, nie mówiąc wiele na nasz temat, bo bałam się, że nie zrozumiesz, co zaczęło nas łączyć. Nadal pracujemy, pojutrze lecimy do Londynu, zaczyna się trasa…
- Wiem! Koleżanka jedzie do Paryża, ma mieć meet&greet, cieszy się jak wariatka, tylko jest jej przykro, dlaczego nie ma daty w Hiszpanii? Namów Jareda, niech coś doda… - zrobiła maślane oczy. – Mam koleżanki, które są zafascynowane nimi do reszty, gdyby mogły, pojechałyby za nimi na drugi koniec świata.

Nieźle ją wzięło. Wygląda na to, że mogłabym sprawić jej sporo radości, wybierając dla niej jakiś gadżet z trasy. A gdyby jeszcze chłopaki zechcieli podpisać go dla niej… Zapewne oszalałaby z radości.

- Nie wiem, jak dokładnie wygląda organizacja koncertów, musiałabym porozmawiać na ten temat z Emmą. To ona jest lepiej zorientowana w tej kwestii. Ale wróćmy do tematu: my jesteśmy ze sobą naprawdę blisko, to nie jest tylko chodzenie, słodzenie sobie… Jesteśmy sobie równorzędni i wydaje mi się, że on naprawdę chce, żeby z tego było coś więcej. Ja w sumie też. Już kilka razy złapałam go na tym, że nie chciał mówić do końca o wszystkim, tak jakby wiedział, co chce przekazać, ale się krygował. – wypowiedziałam słowa, których tak bardzo się bałam. – Naprawdę pokochałam go z całego serca wraz z czasem, który razem przeżyliśmy, za to kim jest i jak zmienia życia zwykłych ludzi. Czuję, że moje życie ułoży się właśnie przy nim. Chciałam powiedzieć ci to osobiście, ale nie wiem, czy będę mogła znów was odwiedzić…
- Nia… - Clara wydmuchała nos. – Ja wiem, naprawdę rozumiem, co chcesz mi powiedzieć i nie mam ci za złe, że wcześniej po prostu nie chciałaś…

Miałam rację. Moja siostrzyczka wiele się nauczyła pod moją nieobecność. Każdy dzień beze mnie musiał być dla niej trudnym, była wystawiona na próbę, kiedyś towarzyszyłyśmy sobie na każdym kroku, wspierałyśmy się, ona mnie w trudnych chwilach, ja ją…  Musiała szybko dorosnąć.
- To twoje szczęście jest najważniejsze. Mama i tata bardzo cieszą się, kiedy dzwonisz i rozmawiamy wszyscy razem, wiedzą, że kochasz go tak mocno, jak to czujesz. Wiesz, czasem za tobą tęsknię, za chwilami, kiedy siedziałyśmy na hamaku na tarasie i nie robiłyśmy nic, zupełnie nic, ale teraz wiem, ile szczęścia daje ci życie na drugim końcu świata. Chyba nawet jeszcze więcej, niż tutaj.
- Dziękuję. Kocham cię, wiesz? Chciałabym cię przytulić… - wyciągnęłam ręce do kamery, uśmiechając się.
- Nigdy nie mów nigdy, może wpadniesz na dzień lub dwa, a wtedy spędzimy ze sobą znacznie więcej czasu i wytulimy się za wszystkie czasy. – głos Clary był pełen jakiegoś przekonania, wierzyła w to, co mówi. – Nie powinnaś przypadkiem iść spać? Skoro wkrótce lecicie, potrzebujesz dużo siły, a ja nie chcę być przyczyną twoich problemów w pracy.
- W sumie chyba powinnam. Dziękuję, że mogłyśmy porozmawiać. Mam nadzieję, że jakimś cudem się zobaczymy, będę do was dzwoniła teraz nieco częściej, bo wreszcie będę w dobrej strefie czasowej.
- Trzymaj się tam. I dobranoc. – Clara uśmiechnęła się. – Pozdrów wszystkich od nas.
- Oczywiście. Dziękuję ci za wszystko.

Kiedy się rozłączyłyśmy, poczułam ulgę. Kamień spadł mi z serca. Ona naprawdę rozumiała, ile znaczy dla mnie ten nowy początek. Nowy oddech, świeży, pełen nadziei. To droga ku lepszemu, kolejnemu dniowi. I chwilom, których najprawdopodobniej już nigdy miałam nie zapomnieć.
--------------------------------------------
Ktoś tutaj wymagał wyjaśnień... I bardzo dobrze, będzie dzięki temu może nieco mniej pytań niż przedtem. Zresztą, czasem chyba lepiej czegoś nie wiedzieć. Tym bardziej, że mam w zanadrzu dla Was parę całkiem ciekawych kwiatków :)

S.

6 komentarzy:

  1. ołe, ołe. dobrze, że pogadała z siostrą. jakby mój brat znalazł sobie 20 lat młodszą (a to jest możliwe, kurde, bo ma prawie 40 lat :o) gdyby nie miał żony to też bym się DOMAGAŁA jakiś wyjaśnień.
    ale najważniejsze, że sobie pogadały. to słodkie, zawsze chciałam mieć siostre... ale przyszło mi żyć z bratem true kids '70 xD
    no i co najlepsze zagłębiła się w marsów, fajnie, że chciała ich poznać, a nie tylko osoba Dżarka ją zainteresowała. no i chyba będzie dobrze? może w najbliższym czasie się spotkają (;
    no i oczywiście czekam na dalszy rozwój wydarzeń i tego co ma tu być. no i wiadomo na co jeszcze ^^ ich trasa może być bardzo interesującą przygodą dla nich jak i dla nas- czytelników.

    pozdrawiam, xo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miłe słowa :)
      Szczerze mówiąc, bałam się (i tak jest do tej pory) zrobić z Clary fankę - wystarczy, że jedna z sióstr jest zaangażowana w działania Marsów.
      Już ja wiem, na co czekasz ;) - ale obiecuje, że wkrótce wszystko będzie gotowe, a trasa... Nad tym pracuję, chcę przenieść cały ten klimat :)

      Ściskam,
      S.

      Usuń
  2. Hej, coś za łatwo poszło z siostrą za rogiem czaji się coś ;-)
    Pozdrawiam
    -K.B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siostra głupia nie jest, czytać i obserwować umie. Sami wiemy, że Internet nie zna granic :)
      Choć nie komentuje wszystkiego bezpośrednio, Clara zdaje sobie sprawę z tego, że na każdego kiedyś czekają życiowe zmiany i jedna z nich teraz dotyczy Nii.
      A czy się czai, to zobaczymy #soon ;)

      S.

      Usuń

Czytasz? Proszę, skomentuj, to naprawdę pomaga :)