Na śmierć zapomniałam o tym, że wysłałam wcześniej do Clary
wiadomość z prośbą o to, by zajrzała na Skype’a. Dobrze, że już kończyła rok
szkolny, więc pewnie rodzice pozwalali jej siedzieć nieco dłużej razem z nimi,
jednak to, o co chodziło mi, dotyczyło czegoś ważniejszego.
Po mojej wizycie w
Madrycie wiedziałam, że pozostawiłam moją siostrę z mnóstwem pytań, na które
nie mogłam odpowiedzieć jej w sposób taki, jakbym chciała. Zdążyła już dojrzeć
do pewnych spraw, zrozumieć różne rzeczy i nie jest już tym samym dzieckiem,
które pozostawiłam w Hiszpanii ponad rok temu i które z płaczem żegnało mnie na
lotnisku. Wiem, że dzięki Internetowi wie na bieżąco o nas, o mnie, o Jaredzie,
o zespole i choć wszyscy staraliśmy się bronić naszej prywatności, zdarzały się
momenty, w których widziałam obiektywy wycelowane w naszym kierunku, jeśli nie
nasze, to te należące do pismaków. Clarze należało się mnóstwo wyjaśnień i
prośba o zrozumienie. Chciałam porozmawiać z nią szczerze, od serca i przyznać,
że czuję, że to, co dzieje się między mną a nim, to coś więcej, niż tylko
związek, wspólna praca i życie pod jednym dachem.
Może i powinnam najpierw porozmawiać o tym z mamą, ale
czułam, że to Clara wymagała pierwszej rozmowy. Mama zawsze zrozumie moje
uczucia, tata jasno stwierdził, że zaakceptuje wszystko, co będzie równoznaczne
z moim szczęściem, jedyną niewiadomą pozostawała moja siostra. Kiedy się
spotkałyśmy, była wyraźnie zaszokowana informacjami, jakie otrzymała ode mnie
przy mamie, po czym uciekła, nie dając sobie powiedzieć ani słowa. Nie
wracałyśmy już potem do tej kwestii, czego teraz bardzo mocno żałowałam. Nic
zresztą dziwnego. Z Jaredem spędziliśmy już prawie dziesięć miesięcy: najpierw,
od około końca sierpnia – w szkole czas płynął zupełnie innym torem -
pracowałam dla niego przez kilka miesięcy, które zleciały wręcz jak sekundy, a
potem zostaliśmy parą. Kolejne chwile mijały jak za machnięciem czarodziejskiej
różdżki…
Zerknęłam na zegarek, wracając do salonu, mając w myślach
chęć włączenia komputera i przeliczając w myślach różnicę czasu, zorientowałam
się, że jeśli zaczekałabym do późnego wieczora, miałabym większe szanse zastać
moją siostrę wyspaną i gotową na rozmowę. Nie było jednak też aż tak wcześnie,
ponieważ najpierw pracowałyśmy z dziewczynami prawie do czternastej, później
pojechałyśmy na długi - nie ukrywajmy, że tak nie było, przy wszystkich
ploteczkach, którymi musiałyśmy się wymienić – lunch, potem przyjechała
Constance, z którą spędziliśmy trochę czasu, więc zegar wskazywał już godzinę 20:30, co
oznaczało, że w Madrycie jest teraz 5:30 nad ranem.
Na szczęście nie lecieliśmy
do Londynu już jutro, więc mogłam pójść spać naprawdę późno bez groźby, że
wpłynie to na podróż i obowiązki, jakie będę musiała wypełnić. Wstawiłam do
zmywarki naczynia, uruchamiając program mycia i zeszłam na dół, nucąc cicho na
schodach.
Z pewnością Jared nie powinien obrazić się, jeśli
zaproponuję mu wspólne oglądanie jakiegoś filmu. Widziałam, że miał sporo
różnych płyt, a poza tym mogliśmy zamówić jakiś z katalogu na życzenie. On
siedział sobie całkiem spokojnie, przeglądając coś na ekranie Blackberry, a ja
usiadłam obok niego, kładąc głowę na jego ramieniu.
- Jared? – odezwałam się cicho. – Może obejrzymy jakiś film,
zrobimy popcorn i posiedzimy razem na kanapie, całkiem sami, zanim ekipa nam
zabierze święty spokój?
- A jaki byś chciała? – natychmiast odłożył telefon na stół.
– Obawiam się, że żaden, w którym grałem, nie nadaje się dla nas, bo w każdym
jednym bohater, którym byłem, umiera. Może wolisz coś innego?
- A komedie?
Jared uśmiechnął się krzywo.
- Komedie nie należą do repertuaru, za którym przepadam.
Może jakiś dokument? Albo pokażę ci dzieje zespołu, film, który sam
reżyserowałem. Artifact nie jest w
dużej części pełny radości, bo pokazuje naszą wojnę z wytwórnią sprzed kilku
lat, ale uczy naprawdę wiele. Poczekaj, poszukam płyty.
Wstał z kanapy, podchodząc do stojaka i przejechał palcami
po kolejnych okładkach, szukając tej konkretnej, o której wspomniał. Nie
wiedziałam tylko, czy chcę oglądać smutny film… Chwilę później odwrócił się
jednak, trzymając w ręku pudełko.
- To nie ma sensu. Nie będę psuł nam humorów. Proszę. –
podszedł do mnie, wręczając mi płytę. Hair.
- Musical? – spojrzałam na niego zbaraniała. – Chcesz
oglądać musical?
- Tak. – szeroko się uśmiechał, nucąc pod nosem – A ty noś, noś, noś długie włosy jak my…
Zaśmiałam się, rozumiejąc żart Jareda, po czym wstałam,
podchodząc do odtwarzacza. Nim jednak włożyłam płytę, odwróciłam się, pytając:
- A znasz jakieś piosenki? Ja nie bardzo, mógłbyś mnie
nauczyć kilku…
- Poczekaj. Przyniosę gitarę. – Jared szeroko się
uśmiechnął, wstając i kilka sekund później znikając na schodach. Wyjątkowo
siedzieliśmy na samym dole, ponieważ po wizycie Constance zrobiło nam się tam
nazbyt wygodnie. Ja w tym czasie wsunęłam do szufladki urządzenia kolorową
płytę DVD.
Kiedy wrócił, miał w rękach jedną z gitar klasycznych, co nieźle
mnie zaskoczyło.
- Zobacz, tekst jest prosty. – zaczął nucić pod nosem,
próbując złapać chwyty w tempie.
Singing our space songs on a spider web sitar
Life is around you and in you
Except for Timothy Leary, dearie
Let the sunshine, let the sunshine in, the
sunshine in…
Let the sunshine, let the sunshine in, the
sunshine in…
The sunshine in…
W sumie było to dość monotonne… Jared najwyraźniej zauważył,
że tak jak jemu komedia, mnie pomysł musicalu nie przypadł zbytnio do gustu,
chwilę później grając coś, czego nie rozpoznałam od razu.
No warning sign, no alibi
We faded faster than the speed of light
Took our chance, crashed and burned
No, we'll never ever learn
I fell apart, but got back up again
And then I fell apart, but got back up again, yeah
We faded faster than the speed of light
Took our chance, crashed and burned
No, we'll never ever learn
I fell apart, but got back up again
And then I fell apart, but got back up again, yeah
Przypomniało mi się wszystko: każde słowo, każde zdanie,
wypowiedziane przez Susanę. Każda chwila, spędzona na terapii w jej pastelowym,
brzoskwiniowym gabinecie pomagała uporać mi się z obudzonymi koszmarami i
lękami, choć wielokrotnie nie byłam w stanie przespać spokojnie całej nocy; nie
budziłam jednak przy tym moich bliskich, nie chciałam, by niepotrzebnie się
martwili, jednak mama doskonale zdawała sobie sprawę z tego, co dzieje się za
drzwiami do mojej sypialni. Wiele razy płakałam, nie potrafiłam sama zwalczyć
tego, co uświadamiała mi terapeutka podczas sesji…
- Popatrz na mnie. A
teraz spójrz tam. – siedziałam z Susi przy oknie balkonowym. Kobieta pokazywała
mi nasłoneczniony balkon, na który miałam wyjść. Ale nie chciałam. Bo i
po co? Czułam się bezpieczniej siedząc na fotelu, w budynku, w czterech
ścianach, z daleka od ludzi i świata, który po raz kolejny mógłby mnie skrzywdzić.
Wiedziałam, czułam to podświadomie, że to mama poprosiła terapeutkę o to, by przekonała
mnie do wyjścia na świeże powietrze, ponieważ od momentu powrotu do domu ani
razu nie wyszłam sama na słońce. Najpierw dotykałam dłonią ciepłej szyby. Potem
mama musiała zmuszać mnie, żebym w ogóle usiadła na progu, łączącym pokój z
tarasem.
- Nie chcę. A co,
jeśli oni tam nadal są? – nadal pamiętałam ubranych na czarno mężczyzn,
zakapturzonych, z zasłoniętymi twarzami, moich oprawców. Co, jeśli czekali na
mnie przez cały ten czas?
- Wiem, że nikogo tam
nie ma. To bezpieczne miejsce. Nic ci się nie stanie.
- Nie zmieniaj tematu.
- Proszę. Spróbujesz? To tylko chwila. Popatrz
– wzięła ze stolika elektroniczny minutnik – mam tu zegar. Ustawię go na dwie minuty.
- Nie może być krócej?
– za wszelką cenę chciałam tego uniknąć. Ja i wyjście na taras? Nie, nic z
tego. Prędzej zakopałabym się pod ziemią, uciekła do schronu przeciwlotniczego,
byle dalej od tego, co działo się na niej. Chciałam uciec, schować się,
chciałam tylko ciszy i spokoju, niczego innego, żeby znowu zawinąć się w kłębek
pod narzutą i wypłakać w poduszkę.
We both could see crystal clear
That the inevitable end was near
Made our choice, a trial by fire
To battle is the only way we feel... Alive.
That the inevitable end was near
Made our choice, a trial by fire
To battle is the only way we feel... Alive.
Wiem, że bałam się wszystkiego. Wiem również, że techniki,
które stosowałam za jej radą, pomogły. Kazała mi zaczynać od informacji,
których byłam pewna, co do których wiedziałam, że nie są kłamstwem, a tym, co
naprawdę znam. Potem dokładałam do tego łańcucha kolejne ogniwa, wydłużając go.
Tylko w ten sposób mogłam uwolnić się od ponurych myśli. Od końca, który
nieuchronnie zbliżał się, grożąc zawaleniem całego mojego świata.
Nazywam się Nia. Mam dwadzieścia lat. Zostałam zaatakowana
i porwana. Uratowano mnie. Boję się. Tak bardzo się boję. Upadłam. Chyba
nigdy już… Nie wiem, czy… Nie chcę…nie mogę nic zrobić. Chcę jedynie się
schować. Mam młodszą siostrę, Clarę, pomaga mi. Mama i tata też mi pomagają. Pomaga
mi Susi. Wszyscy chcą mi pomóc. Nigdy już nie będzie
dobrze. Chcę uciec. Uczę się w domu. Nie chodzę na zajęcia. Mama daje mi
codziennie rano leki. Po nich jest jaśniej. Wiem, że światło gdzieś tam jest.
Jest za daleko. Nie mogę go dotknąć. Nie chcę. Boję się.
Przechodziłam przez etap, w którym lekarze uznali, że
powinnam również przyjmować leki. Nie chciałam, broniłam się przed nimi, jednak
nie było już odwrotu. Dwie kapsułki: jedna rano, druga wieczorem. Jedna
pomagała mi się obudzić, druga zasnąć. Pierwsza rozjaśniała dzień, wieczorna
pomagała uspokoić skołatane myśli i uciec w ciemność snu bez koszmarów,
obrazów, przebłysków...
I fell apart, but got back up again
And then I fell apart, but got back up again
And then I fell apart, but got back up again, yeah.
Dopiero po chwili zorientowałam się, że Jared śpiewa tą
piosenkę po raz kolejny… Pamiętałam, kiedy zaśpiewał ją po raz pierwszy: gdy
odwoził mnie na przystanek po naszym pierwszym, nieco niefortunnym spotkaniu. I
pomyśleć, że od czegoś takiego zaczęła się nasza znajomość. Przyłączyłam się,
nucąc cicho razem z nim ostatnie słowa, kiedy zobaczyłam, że wpatruje się we
mnie.
- Znasz tą piosenkę, prawda? – oparł gitarę na kolanach,
przytrzymując jedną dłonią gryf. – Musisz ją znać. Nie ma innej możliwości.
- Nie pamiętasz? Śpiewałeś ją wtedy, kiedy się poznaliśmy.
Minęło trochę czasu, prawda?
- To może teraz coś innego, co? To jedna z nowych piosenek,
będziemy je grać na trasie, ale nie w takiej formie. – entuzjastycznie
pokiwałam głową, na co Jared uśmiechnął się, przygotowując gitarę.
I've been dreaming
Of things yet to come
Living, learning, watching, burning
Eyes on the sun
Of things yet to come
Living, learning, watching, burning
Eyes on the sun
I’m leaving
Gone yesterday
Brutal, laughing, fighting, fucking
A price I had to pay
Bright lights, big city
She dreams of love
Bright lights, big city
He lives to run
She dreams of love
Bright lights, big city
He lives to run
To run, to run, to run, to run
To run, to run, to run, to run
To run, to run, to run, to run
To run, to run, to run, to run
To run, to run, to run, to run
To run, to run, to run, to run
To run, to run, to run, to run
Demon
Where did my angel go
Vacant, vapid, stupid, perfect
You are the one
A new day, a new age, a new face, a new lay
A new love, a new drug, a new me, a new you
Where did my angel go
Vacant, vapid, stupid, perfect
You are the one
A new day, a new age, a new face, a new lay
A new love, a new drug, a new me, a new you
Jared wskazał najpierw na siebie, potem na mnie, uśmiechając
się. Gdyby tylko wiedział, jaką twarz miałam jeszcze niedawno…
Bright lights, big city
She dreams of love
Bright lights, big city
He lives to run
She dreams of love
Bright lights, big city
He lives to run
Oh oh, oh oh
Oh oh, oh oh, oh
Oh oh, oh oh, oh
I forgive
Had enough
Time to live
Time to love
Had enough
Time to live
Time to love
Time to live
Time to love
Time to live
Time to love
Time to love
Time to live
Time to love
Oh oh, oh oh
Oh oh, oh oh, oh
To run, to run, to run, to run
Oh oh, oh oh, oh
To run, to run, to run, to run
- A ta piosenka, gdzie powstała? – kiedy skończył śpiewać,
natychmiast zadałam pytanie, które przyszło mi na myśl w czasie, kiedy śpiewał
refren.
- Trochę ją poskracałem, bo jest dłuższa, teraz zrobiłem to
tylko ze względu na to, że chcę dać Shannonowi na chwilę mikrofon w czasie
trasy, bo wiem, że publiczność oszaleje z radości. Jej pierwsze szkice powstały
w Nowym Jorku, to „Bright Lights”.
Nie mogłem spać któregoś wieczoru, będąc tam przy jakiejś okazji, więc złapałem
gitarę i zacząłem pisać. To przyszło po prostu, samo z siebie. Chcesz posłuchać
czegoś jeszcze? Jestem w nastroju na granie.
- Oczywiście. Pięknie to brzmi, a co dopiero na scenie…
- Zobaczysz sama we Włoszech, na akustycznym koncercie. Będzie
przepięknie. To co, jeszcze jedną?
- Jared? Pamiętasz, jak jechaliśmy do twojej mamy i wtedy
puściłeś w samochodzie City Of Angels?
Podobała mi się.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. – po dłuższym
wstępie zaczął śpiewać.
There was truth
There was consequence, against you
A weak defense, then there’s me
I’m seventeen,
looking for a fight
There was consequence, against you
A weak defense, then there’s me
I’m seventeen,
looking for a fight
All my life
I was never there just a ghost
Running scared
Here our dreams aren't made, they're won
I was never there just a ghost
Running scared
Here our dreams aren't made, they're won
Lost in the city of angels
Down in the comfort of strangers, I
Found myself in the fire burned hills
In the land of a billion lights
Bought my fate
Straight from hell
Second sight has paid off well
For a mother, a brother and me
The silver of the lake at night
The hills of Hollywood on fire
A boulevard of hope and dreams
Streets made of desire
Straight from hell
Second sight has paid off well
For a mother, a brother and me
The silver of the lake at night
The hills of Hollywood on fire
A boulevard of hope and dreams
Streets made of desire
Down in the comfort of strangers, I
Found myself in the fire burned hills
In the land of a billion lights
I found myself in the fire burned hills
In the land of a billion lights
Angels…
Nie wiem, czy takie było wyłącznie moje wrażenie, ale za
każdym razem piosenki, które już słyszałam, brzmiały inaczej. Nie gorzej, nie
lepiej, po prostu były inne i nie umiałam sobie wyobrazić, że wystarczyła jedna
drobna zmiana instrumentu, by wydobyć z nich coś jeszcze innego.
- I jak? – Jared patrzył na mnie pytająco. – Masz na temat
naszej muzyki najmniej spaczoną opinię, więc to ciebie będę się słuchał.
- Oczywiście, że bardzo mi się podobało. Nie oszukuję. –
uśmiechnęłam się do niego, czując w kieszeni brzęczący telefon. To Clara
wysłała mi wiadomość na komunikatorze – napisała, że wstała wcześniej, nie
mogła spać i możemy porozmawiać, jeśli tylko chcę. Szczerze mówiąc, nie
chciałam jeszcze zostawiać Jareda… - Zagrasz mi coś jeszcze innym razem?
Chciałabym porozmawiać z siostrą, bo nie wiem, kiedy będziemy miały ku temu
dobrą okazję…
- Jasne, biegnij porozmawiać z Clarą. – spojrzałam na niego
z nieukrywanym zaskoczeniem – Tak, pamiętam jej imię, nie patrz tak na mnie. –
zaśmiał się cicho. – Ja jeszcze tu posiedzę i pogram.
- Dziękuję. – nim wstałam, Jared pochylił się w moim
kierunku, całując delikatnie, jednak tym, co najbardziej zwróciło moją uwagę,
były kłujące resztki brody, ocierające się o mój policzek.
- Drapiesz. – ze śmiechem odsunęłam się po chwili. – Ale to
przyjemne. Miłego grania.
Kiedy wychodziłam z pokoju, Jared zaczął śpiewać pod nosem,
ciągnąc przez dłuższy czas jedną nutę, wzbogacając ją o ozdobniki, zarówno te
gitarowe, jak i wokalne. Jeśli dobrze usłyszałam, powtarzał jedno słowo: revenge. Zemsta… podobno ta najlepiej
smakuje na zimno.
Usiadłam po turecku z Macbookiem na kolanach, podkładając
sobie pod plecy jedną z poduszek. Kiedy włączyłam Skype’a, wystarczyła chwila,
a melodyjka połączenia przychodzącego rozbrzęczała się na cały pokój. Clara
siedziała zawinięta w koc, w onesie, które dostała od mamy niedługo przed moim
przyjazdem do Madrytu. Gdybym tylko wiedziała…
- Cześć, mam nadzieję, że cię nie obudziłam… Co tam u
ciebie?
- Nie, i tak nie mogłam spać. Fajnie, kończymy rok szkolny,
jestem już praktycznie po wszystkich egzaminach, zdałam z matmy, hiszpańskiego,
literatury, nauk przyrodniczych, został mi tylko angielski. Robimy już plany na
wakacje z dziewczynami z klasy, mama i tata powiedzieli, że pozwolą mi jechać
na obóz językowy. No i jeszcze będziemy mieli piknik naukowy, robię z Chloe, to
koleżanka z wymiany, Merche i jeszcze Sofią projekt z fizyki. Wybrałyśmy
projekt związany z misją załogową na Marsa. To był mój pomysł. – uśmiechnęła
się znacząco.
- Potrzebujesz pomocy, rozumiesz wszystko?
Obóz? Ile to musiało kosztować… Postanowiłam, że kiedy tylko
skończę rozmawiać z Clarą, natychmiast wyślę do rodziców przelew, żeby wykupili
dla niej dodatkowe zajęcia. Nie chciałam, żeby za wszystko płacili sami, a taka
szansa zdarza się raz na jakiś czas. Z drugiej strony, przecież sama mogłam
zabrać Clarę z nami i przywieźć ją tutaj po powrocie z trasy. Nie
potrzebowałaby wizy, a w Los Angeles na pewno spodobałoby się jej tak, jak
mnie. Zapisalibyśmy ją tu do szkoły, mogłaby zobaczyć, jak wygląda życie tutaj.
Ciekawe, co na to powiedziałby Jared, gdybym powiedziała mu o swoim pomyśle.
Mars? To nie był przypadek. Wyglądało na to, że moja siostra rzeczywiście
zajęła się poszukiwaniami na temat mnie i Jareda… docierając tym samym do
zespołu.
- Myślę, że dam radę. Boję się tylko tematów na egzaminie
ustnym. – o, to było coś nowego. Ja takie egzaminy miałam po raz pierwszy
później, niż Clara, bo dopiero w ostatniej klasie hiszpańskiego gimnazjum, ESO.
Ale to nawet lepiej, dobrze, że program został zmieniony, bo bez komunikacji te
dzieciaki nie będą mogły korzystać z języka tak, jak robię to teraz ja. - Jeśli
wylosuję jakiś, z którego nie będę znała słówek, nie będzie odwrotu.
- To może porozmawiamy?
- Nie, nie musisz. Jutro mamy
konsultacje z lektorami, poproszę tam o jakiś przykładowy zestaw. Zobacz, co
mam. – podniosła rękę, na której miała bransoletkę z symbolem, który oglądałam
praktycznie codziennie. Ręce Jareda, płyty, wiszące w studio, wszelkie sprawy
związane z mediami do trasy, praktycznie nie mogłam od tego uciec. – To triada.
- Wiem. Oglądam ją każdego
dnia. – na te słowa Clara wyszczerzyła się. – Od kiedy słuchasz tego rodzaju
muzyki?
- Ty to masz szczęście.
Jechać i wylądować w wymarzonym miejscu… I to jeszcze z tym zespołem! Już jakiś
czas, kilka miesięcy. Ale znam większość piosenek Thirty Seconds to Mars, słowa
najważniejszych, oglądałam koncerty, lubię ich. Może nie uważam się za jakąś
wielką fankę, ale lubię to, co robią. Aha, spokojnie, moje koleżanki nie
wiedzą, że pracujesz dla nich. - uspokoiła mnie.
- Nie mów mi, że teraz będziesz
rozpływać się nad Jaredem i zespołem. – natychmiast zgromiłam ją wzrokiem. – W
sumie też dlatego poprosiłam cię o rozmowę. Wiem, że kiedy byłam u was,
zostawiłam szczególnie ciebie w stanie zawieszenia, nie mówiąc wiele na nasz
temat, bo bałam się, że nie zrozumiesz, co zaczęło nas łączyć. Nadal pracujemy, pojutrze lecimy do Londynu, zaczyna się trasa…
- Wiem! Koleżanka jedzie do
Paryża, ma mieć meet&greet, cieszy się jak wariatka, tylko jest jej
przykro, dlaczego nie ma daty w Hiszpanii? Namów Jareda, niech coś doda… -
zrobiła maślane oczy. – Mam koleżanki, które są zafascynowane nimi do reszty,
gdyby mogły, pojechałyby za nimi na drugi koniec świata.
Nieźle ją wzięło. Wygląda na
to, że mogłabym sprawić jej sporo radości, wybierając dla niej jakiś gadżet z
trasy. A gdyby jeszcze chłopaki zechcieli podpisać go dla niej… Zapewne
oszalałaby z radości.
- Nie wiem, jak dokładnie
wygląda organizacja koncertów, musiałabym porozmawiać na ten temat z Emmą. To
ona jest lepiej zorientowana w tej kwestii. Ale wróćmy do tematu: my jesteśmy
ze sobą naprawdę blisko, to nie jest tylko chodzenie, słodzenie sobie… Jesteśmy
sobie równorzędni i wydaje mi się, że on naprawdę chce, żeby z tego było coś
więcej. Ja w sumie też. Już kilka razy złapałam go na tym, że nie chciał mówić
do końca o wszystkim, tak jakby wiedział, co chce przekazać, ale się krygował.
– wypowiedziałam słowa, których tak bardzo się bałam. – Naprawdę pokochałam go
z całego serca wraz z czasem, który razem przeżyliśmy, za to kim jest i jak
zmienia życia zwykłych ludzi. Czuję, że moje życie ułoży się właśnie przy nim.
Chciałam powiedzieć ci to osobiście, ale nie wiem, czy będę mogła znów was
odwiedzić…
- Nia… - Clara wydmuchała
nos. – Ja wiem, naprawdę rozumiem, co chcesz mi powiedzieć i nie mam ci za złe,
że wcześniej po prostu nie chciałaś…
Miałam rację. Moja
siostrzyczka wiele się nauczyła pod moją nieobecność. Każdy dzień beze mnie
musiał być dla niej trudnym, była wystawiona na próbę, kiedyś towarzyszyłyśmy
sobie na każdym kroku, wspierałyśmy się, ona mnie w trudnych chwilach, ja ją… Musiała szybko dorosnąć.
- To twoje szczęście jest
najważniejsze. Mama i tata bardzo cieszą się, kiedy dzwonisz i rozmawiamy
wszyscy razem, wiedzą, że kochasz go tak mocno, jak to czujesz. Wiesz, czasem
za tobą tęsknię, za chwilami, kiedy siedziałyśmy na hamaku na tarasie i nie
robiłyśmy nic, zupełnie nic, ale teraz wiem, ile szczęścia daje ci życie na
drugim końcu świata. Chyba nawet jeszcze więcej, niż tutaj.
- Dziękuję. Kocham cię,
wiesz? Chciałabym cię przytulić… - wyciągnęłam ręce do kamery, uśmiechając się.
- Nigdy nie mów nigdy, może
wpadniesz na dzień lub dwa, a wtedy spędzimy ze sobą znacznie więcej czasu i
wytulimy się za wszystkie czasy. – głos Clary był pełen jakiegoś przekonania,
wierzyła w to, co mówi. – Nie powinnaś przypadkiem iść spać? Skoro wkrótce lecicie, potrzebujesz dużo siły, a ja nie chcę być przyczyną twoich problemów w
pracy.
- W sumie chyba powinnam.
Dziękuję, że mogłyśmy porozmawiać. Mam nadzieję, że jakimś cudem się zobaczymy,
będę do was dzwoniła teraz nieco częściej, bo wreszcie będę w dobrej strefie
czasowej.
- Trzymaj się tam. I
dobranoc. – Clara uśmiechnęła się. – Pozdrów wszystkich od nas.
- Oczywiście. Dziękuję ci za
wszystko.
Kiedy się rozłączyłyśmy,
poczułam ulgę. Kamień spadł mi z serca. Ona naprawdę rozumiała, ile znaczy dla
mnie ten nowy początek. Nowy oddech, świeży, pełen nadziei. To droga ku
lepszemu, kolejnemu dniowi. I chwilom, których najprawdopodobniej już nigdy
miałam nie zapomnieć.
--------------------------------------------
Ktoś tutaj wymagał wyjaśnień... I bardzo dobrze, będzie dzięki temu może nieco mniej pytań niż przedtem. Zresztą, czasem chyba lepiej czegoś nie wiedzieć. Tym bardziej, że mam w zanadrzu dla Was parę całkiem ciekawych kwiatków :)
S.
S.
ołe, ołe. dobrze, że pogadała z siostrą. jakby mój brat znalazł sobie 20 lat młodszą (a to jest możliwe, kurde, bo ma prawie 40 lat :o) gdyby nie miał żony to też bym się DOMAGAŁA jakiś wyjaśnień.
OdpowiedzUsuńale najważniejsze, że sobie pogadały. to słodkie, zawsze chciałam mieć siostre... ale przyszło mi żyć z bratem true kids '70 xD
no i co najlepsze zagłębiła się w marsów, fajnie, że chciała ich poznać, a nie tylko osoba Dżarka ją zainteresowała. no i chyba będzie dobrze? może w najbliższym czasie się spotkają (;
no i oczywiście czekam na dalszy rozwój wydarzeń i tego co ma tu być. no i wiadomo na co jeszcze ^^ ich trasa może być bardzo interesującą przygodą dla nich jak i dla nas- czytelników.
pozdrawiam, xo
Dzięki za miłe słowa :)
UsuńSzczerze mówiąc, bałam się (i tak jest do tej pory) zrobić z Clary fankę - wystarczy, że jedna z sióstr jest zaangażowana w działania Marsów.
Już ja wiem, na co czekasz ;) - ale obiecuje, że wkrótce wszystko będzie gotowe, a trasa... Nad tym pracuję, chcę przenieść cały ten klimat :)
Ściskam,
S.
Hej, coś za łatwo poszło z siostrą za rogiem czaji się coś ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
-K.B.
Siostra głupia nie jest, czytać i obserwować umie. Sami wiemy, że Internet nie zna granic :)
UsuńChoć nie komentuje wszystkiego bezpośrednio, Clara zdaje sobie sprawę z tego, że na każdego kiedyś czekają życiowe zmiany i jedna z nich teraz dotyczy Nii.
A czy się czai, to zobaczymy #soon ;)
S.
bardzo bardzo dobre !
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńS.